Czas podsumować kończący się 2017 rok. Obfitował w pozytywne niespodzianki, sukcesy, czy wyjazdy, ale zdarzały się też sprawy przykre i nietrafione decyzje. Zatem zapraszam do lektury podsumowania mojego roku 2017.
Ostatni post na moim blogu - już od kilku ładnych sezonów - jest próbą odpowiedzenia sobie na pytanie: czym był dla mnie ten mijający rok? I szczerze powiem Wam, że był naprawdę przyzwoitym czasem.
Blog
O ile w ubiegłych latach miałem problemy z prowadzeniem bloga (brak inwencji twórczej, czy motywacji), o tyle w tym roku było…_tfu…tfu…_zdecydowanie lepiej. Blog przeszedł lifting, zmienił się logotyp (dzięki @yzoja!), a to przełożyło się na skuteczną rozpoznawalność wśród obecnych i nowych czytelników.
Jeśli chodzi o ilość wygenerowanych wpisów w bieżącym roku, to muszę przyznać, że jest całkiem nieźle. Zakładałem, że opublikuję 1+ wpis na tydzień i to w 100% zrealizowałem; moja blogowa średnia wyniosła ~ 1.3 wpisu na tydzień.
Nie odnotowałem większych sukcesów z prowadzeniem bloga (poza komercyjną współpracą z jednym sklepem), ale nie jest to dla mnie istotne. Najważniejsze, że bez większych rozgłosów dociera do grupy osób, które poszukują testów czy recenzji urządzeń, wycieczek czy dywagacji na temat codziennego życia.
Nie byłbym sobą, gdybym pominął kwestię profilu na Instagramie, który to przekształciłem w firmowy profil bloga. Aktywne prowadzenie profilu na Instagramie było świetnym pomysłem. Poprzez zdjęcia mogę docierać do obecnych i nowych czytelników. Nigdy bym nie przypuszczał, że będę publikował niemal codziennie Stories, jednocześnie zachęcając do wizyty na blogu.
Brakuje jeszcze aktywnego kanału na YT, ale byłoby to zdecydowanie dla mnie za dużo.
Rowerowo
Ten rok jest kapitalny, bo wreszcie zrealizowałem wieloletni plan, zakładający przekroczenie magiczną granicę 10 000 km w jeden rok. Trudno uwierzyć, że takiego pucharku (osiągnięcia) na koncie jeszcze nie miałem, a przecież jeżdżę nieprzerwanie od ponad 8 - 9 lat.
Na początku tego roku było absolutnie kiepsko i nic nie wskazywało na to, że uda się dojechać do 10 000 km. Nie wspomnę, że jeszcze w kwietniu miałem praktycznie zerową (nawet ujemną) aktywność, a zarazem chęć do kręcenia. Ale w końcu ruszyłem, powoli i konsekwentnie zdobywałem kolejne kilometry, robiłem zdjęcia i zgarniałem kudosy.
Poukładałem w głowie plan wtorkowych i czwartkowych szos po pracy, by osiągnąć minimum kilometrażu na tydzień (150km) i to się udało. Patrząc na moją Stravę, to nieprzerwanie od maja do października nie schodziłem poniżej 1000 - 1200 km miesięcznie. Pozwoliło to nie tylko nadrobić straty pierwszego kwartału, ale też zbliżyć się do rowerowego marzenia.
Gór nie ma, ale i tak jest zajebiście
Niestety tak się złożyło, że nie pojechałem w góry. Nie miałem z kim ani kiedy (pogoda w maju nie rozpieszczała, a potem to już chęci rozeszły się po kościach), w zamian zaliczyłem kilka fajnych tripów:
- Coroczny wypad nad morze - Kołobrzeg 2017
- Spontan szosowy - wyjazd na południe - Wrocław 2017
- Bike Challenge 2017 w Poznaniu.
Reszta znajduje się na moim bikelogu. Nie muszę wspominać o tym, że zainwestowałem w rowerowy licznik od Garmina (wówczas topowy) Edge 1000? I to, że zainwestowałem w siebie poprzez Bikefitting? Jeśli tak, to zajrzyjcie do linkowni poniżej.
https://youtu.be/W\_sKxz\_ozNM ↗
Rok 2017 na fotografiach
Jak wspomniałem wyżej, mocno uaktywniłem się na Instagramie, reklamując nie tylko siebie i blog, ale także marki i producentów, których to zdjęcia dotyczyły, chociażby Cateye czy Decathlon.
Poniżej 9 najlepszych instagramowych fotek:
Przygotowałem też album zdjęć na Twitterze (aka Twitter Moments).
Zawodowo i prywatnie
Celowo nie poruszałem spraw zawodowych i prywatnych, ale … są to kwestie otwarte, w ciągłym rozwoju, które zaowocują w dalszej perspektywie czasu. Z czasem podzielę się na blogu owocami podjętych decyzji, ale na razie trzymajcie za mnie kciuki.
Zawodowo jest całkiem fajnie i stabilnie, choć nie zarabiam dziesiątek tysięcy w PLN, jak to w mojej branży bywa (a przynajmniej takie są oczekiwania wśród młodych wilczków). Dynamika zmian w świecie programowania jest ogromna, każdego dnia powstają nowe rozwiązania, które kuszą i aż proszą, aby je zastosować w projektach… ale … nie każde nowe rozwiązanie jest dobre dla danego projektu i tu trzeba działania podeprzeć wiedzą i latami praktyki.
Podsumowując - było epicko
Czym był rok 2017 dla mnie? Naprawdę dobrym, ciekawym i przełomowym czasem. Choćby dlatego, że w miejsce dwójki wkroczyła 3 i znalazłem się w grupie osób po trzydziestce, co oznacza jedno: czas na ustatkowanie.
Czy aby na pewno? ;-)
W każdym razie może nie mam spektakularnych sukcesów na koncie, to jednak z łezką w oku będę żegnał rok 2017. Przekroczyłem kilka swoich granic, parę decyzji na koncie mam i wreszcie … najbliższe mi osoby mają się dobrze. Tak, zdrowie jest najważniejsze, a reszta przyjdzie z czasem.
Kończąc 67. wpis na blogu, chciałbym podziękować Wam - Czytelnikom za to, że mnie odwiedzacie i czytacie oraz pytacie w komentarzach, mailach i polecacie mnie na wielu forach. Życzę Wam do siego roku!
Trzymajcie się i do zobaczenia “za rok!” :)
Linki
- Spis treści ↗
- Lifting Bloga ↗ i logotypu ↗
- Mój Twitter Moments ↗
- Profil na Instagramie ↗
- Tripy: Wrocław 2017 ↗ / Kołobrzeg 2017 ↗ / Bike Challenge 2017 ↗
- Bike Fitting ↗
- Rowerowe EDC ↗
- Test Garmin Edge 1000 ↗