Miarka się przebrała i ponownie wróciłem do Unity - domyślnego środowiska graficznego w Ubuntu, wielokrotnie krytykowanego przeze mnie zarówno na blogu i jak w chmurze. Dotychczas używałem Gnome ↗ Shella ↗, które okazało mało przyjazne użytkownikom, a przede wszystkim było rozwiązaniem niezbyt elastycznym i niedostatecznie szybkim środowiskiem graficznym.
Gnome Shell? Świetnie ale na krótko.
To minimalistyczne środowisko graficzne. Zupełnie odmienne od innych, z którymi miałem do czynienia. Łatwa konfiguracja poprzez rozmaite rozszerzenia interfejsu / wtyczki ↗, żeby zaspokoić własne potrzeby minimalizmu - coś, co towarzyszyło mi od dłuższego czasu, które to potrzeby dały impuls do testowania innych niż windows systemów.
Prosty interfejs, pięknie przygotowane style / theme łącznie ze skryptami - każdemu na krótką metę mogą trafić w gusta, prawda?
Gnome Shell dłużej? Dziękuję, postoję
Od jakiegoś czasu nosiłem się z zamiarem szukania czegoś nowego, a w zasadzie chciałem jakichś sprawdzonych rozwiązań. Jako że Gnome Shell ↗ nadal był zabugowany, nie aktualizowany na bieżąco, a przy tym od czasu do czasu zamulał okrutnie, zacząłem rozglądać się za innymi środowiskami, a nawet systemami. Komentarz T4ndety ↗ dał mi wiele do myślenia, bo argumentacja komentującego była niezwykle trafna.
Lista grzechów Gnome Shell ↗ rosła w miarę apetytu, a z czasem przerosła i mnie, zmuszając do restartu przy ponad miesięcznym uptime systemu - zamulanie stało się na porządku dziennym. Mimo minimalistycznego wyglądu, moim zdaniem interfejs użytkownika jest bardzo nieużyteczny. Czasem wręcz przeszkadzał w codziennej pracy, choćby podczas kodowania.
Najbardziej znienawidziłem przymusowych restartów systemu, który od momentu naciśnięcia przycisku do uzyskania pełnej dyspozycyjności, zabierał każdorazowo ponad 4-5 minut. To o wiele za długo ale być może jest to kwestia mojego dysku czy lapka - tak wiem, powininem mieć ssd, ale na razie jest to wadliwa technologia.
Chcesz szybko przełączać miedzy różnymi appkami, które masz odpalone? Zapomnij, za każdym razem wywołanie z pomocą alt+tab zajmowało chwilę, a maksymalizacja appki? Lepiej nie pytać, bo przerazicie się, jak często appki wpadały w tryb zamrożenia. Najzwyczajniej czułem się zagubiony, nie wiedziałem kto w danej chwili do mnie napisał, jakie aplikacje mam odpalone, by przejść do nich jednym kliknięciem.
Powrót do Unity
Wszystko podlega prawom zerowego bilansu, stąd też miarka się przebrała i wróciłem do niezbyt cenionego środowiska graficznego. Muszę przyznać, że pierwsze godziny pracy to zupełnie inne, ale jednak pozytywne wrażenia - nie musiałem się o nic wkurzać, bo wszystko miałem ładnie na tacy. To, że z lewej strony mam sidebar / launcher, to akurat nie przeszkadza, bo mogę (i polecam) odpalić opcję autoukrywania, a co więcej, bardzo ucieszyłem się z górnego, systemowego paska.
Czego tak naprawdę potrzebuję?
Nie jestem masochistą, majacym wielkie wymagania względem systemów operacyjnych, ale cenię sobie czas i czerpię przyjemność z korzystania ze środowiska pracy, przygotowanego tylko i wyłącznie pode- (i przeze-) mnie.
Przede wszystkim to:
-
Sublime Text 2
-
Chrome / Chromium
-
Clementine / Spotify
-
WTW / Pidgin
-
Terminal + GIT
Skoro tak, to dlaczego nie wrócę do Windows 7 / 8?
Odpowiedź jest prosta: Windows nie dostarcza tak wygodnego terminala / konsoli, jaką można spotkać w Ubuntu, tym bardziej takiej hybrydy jak ZSH.
Owszem można wykorzystać Console2 ↗ (nierozwijanego od dawna, ale działajacego na win7 w pracy) jednak nie dorasta on do pięt linuksowym odpowiednikom. Poza tym, mam uraz do windowsowej wersji portable Git, który czasem strzela fochy bez powodów - bite 3 dni męczyłem się, aby łaskawie robił fetch / pull / push przy pomocy wygenerowanych certyfikatów. Jakby było mało, TortoiseGit też odmawiał wspólpracy.
Całe szczęscie, ze wszystko wróciło do normy. Nie wiem jakim cudem, ale wróciło.