Miniony weekend upłynął mi dość pracowicie przez całkiem głupią zachciankę – zrobić mały upgrade gnome-shella do wyższej wersji. I jak się okazało, nie wszystko poszło tak gładko.
Tytułem wstępu
Jak wiecie, rok temu postanowiłęm ponownie rozejść się z windowsem i dać szansę dawnej (oj bardzo dawnej) miłości czyli Kubuntu – wówczas zauroczony środowiskiem graficznym KDE, rozgłościłem na dłużej. Sielanka trwała do czasu ogłoszenia separacji Canonical z społecznościa. I tak wróciłem do ubuntu i tego cholernego unity, po czym od razu ruszyłem z instalacją gnome-shella i zaczałem nową przygodę.
Plan był prosty
Zaaktualizować shella do najnowszej wersji oraz rozszerzenia. Sęk w tym, ze posiadałem ubuntu 12.04, dla którego nie przewidziano upgrade do 3.6 a jedynie do 3.5.1 i to z nieoficjalnego repozytorium. Był to pierwszy znak, że operacja może zakończyć sie niepowodzeniem. Oczywiście w miarę wszystko chodziło az do momentu restartu środowiska graficznego – większość wtyczek zastrajkowała i nie dało się ich uruchomić, mimo zgodności z 3.4.
Upgrade do 12.10
I co teraz? Wracać do unite nie chciałem, więc jedyną opcją był upgrade z 12.04 do 12.10. Kiepske łącza to jedno, ale obawa że może nie wstać po aktualizacji – takie przypadki zdarzały się. Niemniej, największa zaletą Ubuntu przy aktualizacji jest sprawdzanie wszystkich zależności, w razie potrzeby dociągnięcie brakujących pakietów oraz porządkowanie i usuwanie niepotrzebnych.
Tylko jest małe ale: czas aktualizacji był wprost proporcjonalny do prędkości ściągania danych w iPlusie. Poszedłem spać przed 4, obudziłem się przed 9tą i musiałem dokonczyć instalację. Po restarcie niespodzianka – GRUB się wysypał, kurcze no. Ściąganie obrazów na pendrive nie wchodziło w grę, wiec musiałem odszukać liveCD i po kilku dłuższych chwilach bootloader został naprawiony.
Całe szczęście, że katalog domowy mam na oddzielnej partycji, dzięki temu nie musiałem na nowo konfigurować, sprawdzać – pozostało zaktualizować źródła w repozytorium i puścić kolejną porcję aktualizacji.
Aktualna konfiguracja
- Środkowisko graficzne: Gnome 3 / Gnome-Shell
- Terminal / powłoka systemowa: ZSH
- Motyw ikon: Faenza-Ambiance
- Motyw GTK+: Ambiance
- Motyw shell: Elegance-color
- Conky metro style conky 1.0
Pluginy, które wykorzystuję (częśc z nich opisałem wczesniej):
- Extension Shortcurs
- Remove accessibility
- Media Player Indicator
- Alternative tab / Vocer Alt+tab
- Removable drive menu
- Notifications alert
- System Monitor
- Dekstop Icon Switch
- CPU Temp Indicator
- Alternative Status Menu
- Auto Move Windows
- Pidgin Persisent Notification / Pidgin converation integration
- User Menu
- Impatience
- Removoe User Name
- System monitor
- MSG notifier
- Advanced settings in usermenu
Pierwsze wrażenia
W moim odczuciu, nastąpiła poprawa w działaniu i szybkości powłoki systemowej. Przede wszystkim wprowadzono wiele usprawnień i nowych funkcji, chociażby tacka informacyjna, czy domyślnie schowany tray (dostępny pod skrótem super+m). Dodano także przycisk power off w menu oraz obsługę fizycznego przycisku power, aczkolwiek rzadko kiedy z tego korzystam. Odświeżono także domyślny menedżer plikow Nautilus (nowy interfejs użytkownika, nowy silnik wyszukiwarki, nowe ikonki i paski narzędziowe).
Ogólnie rzecz biorąc, jestem zadowolony z dotychczasowych postępów i w końcu mam skonstruowane środowisko graficzne na miarę swoich potrzeb.
Ilustracja: 1
„Terminal: ZSH”
Zsh nie jest terminalem, jest powłoką systemową, czyli shellem. Terminalem natomiast jest w tym przypadku GNOME-Terminal, ale też nie do końca prawda bo jest emulatorem terminala.
Doprawdy to ja nie wiem jak nazwać prawidłowo terminal badź motyw gnome-shell ;)
Kiedy to było jak ja się tak „bawiłem” :) Głównie w PLD. Ciesz się dopóki możesz ;) A później…tak naprawdę przechodzi chęć jak masz tyle opcji wyboru co robić ;)
wielokrotnie zastanawialem się nad macbookiem i iOS. Zastanawiam sie też nad tzw. ekosystemem Win8. Ale doszedłem do wniosku, ze póki co, wszystko mi odpowiada – wcale sie tak męczyć nie muszę, zeby mieć optymalne środowisko.
No może poza łączami ale to już inna bajka. :)
Kolejny weekend z głowy – to jednak dużo ;)
byłoby szybciej, gdyby nie te łącza ;). weekend? nie, raczej noc z głowy :P
Bardzo ładnie to wygląda. Ciekawi mnie ustawienie Twoich czcionek – jakiej użyłeś i jakie ustawienia antialiasingu i hintingu?
Ja po długiej przyjaźni z Ubuntu stwierdziłem że trzeba się przesiąść na coś innego. Windowsa odrzuciłem już dawno, OSX przeszedł mi przez głowę ale ceny sprzętu mnie otrzeźwiły ;)
Po wielu próbach i szukaniach stanąłem na Archu z jednego względu jest to dystrybucja typu rolling release i tego własnie brakuje mi w Ubuntu. W Archu nie lubie managera pakietów – Synaptic jest w tej kwestii super. Ale za to AUR archowy to jest moim zdaniem coś czego brakuje w ubuntu – nie ma zbędnych powtórzeń paczek i ktoś może przejąc utrzymywanie paczki.
Aha, z ubuntu odstraszyły mnie moje problemy z memory leakami w gnome-shell i brakiem jakiejkolwiek aktualizacji. W Archu w większości paczki są w ogóle nie modyfikowane i zazwyczaj bardzo aktualne, także naprawione błędy w projekcie szybko znikają.
Eh… wyszły z tego myśli nie poskładane :P
Hm. No to bede Cię kiedyś męczył z tym Archem ;-)