Poszedłem za ciosem i zaopatrzyłem się w kolejny gadżet ze stajni Magene - pulsometr H64 - działający zarówno w technologii bluetooth, jak i ANT+.
Od chwili startu zimowej sesji na Zwift ↗, zaczęły się problemy z czujnikami. Najpierw padł poczciwy magnetyczny czujnik kadencji i prędkości ↗. Chwilę później pada kolejny czujnik - pulsometr.
Magene H64 - pierwsze spojrzenie
Specyfikacja pulsometru mówi o 1000 godzinach pracy na jednej pastylce CR2032. Zobaczymy, jak to w praktyce wyjdzie. Mam sporo zapasowych baterii, kupionych z myślą o wszystkich czujnikach, jakie mam w domu. Porównując stary z nowym, to można odczuć wrażenie, że pasek ze starego - mimo ogromnego zużycia - jest lepiej wykonany i posiada przyjazną w użyciu klamrę do zapinania.
Co do starego pulsometru, to zastanawiałem się, jak długo mam obecny pulsometr, którego modelu nie mogę za chiny odczytać. Wszystko wskazuje na to, że mam go od 2014 roku ↗. Wówczas odkupiłem za dobrą cenę pasek, aż do dziś współpracuje.
Początki problemów ze starym pulsometrem
W zeszłym roku zaobserwowałem anomalie z odczytem - widać było na wykresach (raz nisko, a raz na granicy zawału serca). Wymiana baterii na krótko pomógł, po czym problem - niczym bumerang - powrócił. Możliwe, że działanie pilota do aparatów słuchowych generuje zakłócenia w odczycie pomiędzy Garminem a pulsem.
A tak, to wina Zwifta
I jeszcze jeden powód, dla którego doszło do aktualizacji wśród rowerowych gadżetów. Bezstresowy trening w wirtualnym świecie Zwift przy użyciu mojego notebooka i stabilnego oprogramowania na Windows.
Wersja na androidzie nie nadaje się do normalnego użytku; praktycznie za każdym razem zawiesza się na logowaniu i przez dłuższy czas się ładuje. Jedynym ratunkiem jest re-instalacja aplikacji i konieczność pobrania ok. 800 MB paczki - co i tak nie gwarantuje, że ta operacja zakończy się sukcesem. To z kolei zabiera cenny czas na trening i z godziny jazdy pozostają marne 15-20 min.
Zamiast dobrego samopoczucia, kończę zły.