Skip to content

322 km na pożegnanie lata

Posted on:12 września 2020 at 16:29
Feature Image for  322 km na pożegnanie lata

Mimo trwającej pandemii koronawirusa zaliczyłem kolejny nadmorski roadtripping z metę w Gdańsku. Wyszło ponad 320 kilometrów ciekawej trasy po przepięknych krainach naszej ojczyzny.

Video

Jadąc do Gdańska myślałem nad kolejnym odcinkiem vloga, będącym dopełnieniem wpisu. Myślę, że te założenia zostały zrealizowane.

https://youtu.be/8wTt8uLJdqQ

Okienko pogodowe

Prognozy na 2 ostatnie weekendy sierpnia nie były zbyt optymistyczne - zapowiadano anomalie pogodowe, trąby powietrze, a co gorsza deszcze w całym kraju. Udało mi się jednak wstrzelić w okienko pogodowe w ostatnią sobotę sierpnia.

Dosłownie na godzinę przed startem padał deszcz i jeszcze zastanawiałem się, czy warto ruszyć. Nie chciałem mieć powtórki z zeszłorocznej wyprawy na Hel.

Przygotowania

Pomysł na wyprawę narodził się w połowie sierpnia. Panowały upały w całym kraju, a po Wybrzeżu rowerami jeździła grupa moich znajomych. Zamierzałem dołączyć do nich nad ranem, kiedy byli w Jastrzębiej Górze, aby wspólnie pokonać ostatnie 40 km do Helu.

Niestety, pogoda zmieniła te plany. Na szczęście kolejna sobota zapowiadała się dużo lepiej; bez deszczu w ciągu dnia, bez upału za to z korzystnym wiatrem.

Trasa

Przebieg trasy - w większości - pokrywał się z moją ubiegłoroczną wyprawą na Westerplatte. Jedyne zmiany, jakie zaszły po konsultacji z Sebastianem z DlugiDystansRowerem, dotyczyły najbardziej ruchliwych (i niebezpiecznych) odcinków na Kaszubach oraz tych wciąż remontowanych.

W zeszłym roku była mała wtopa za Stargardem Gdańskim, gdy fajna szeroka i pusta droga nagle się skończyła i musiałem pchać rower przez będący w budowie most. Tym razem takich niespodzianek nie było.

Co zabrałem?

Mając wyprawową listę, ułatwiłem sobie organizację wszystkich potrzebnych mi rzeczy i dodatków. Kolejne zmiany były podyktowane prognozą pogody i warunkami pogodowymi, jakie mogę spotkać na trasie.

Podsumowując:

Na trasie

Pogoda

Zgodnie z przewidywaniami, od samego rana miałem do czynienia z mokrymi warunkami pogodowymi, z którymi doskonale radził sobie zestaw SKS Race Blade XL (recenzja tutaj) wraz z zeszłorocznymi i sfatygowanymi już ochraniaczami na buty deszczowe.

Z racji niemalże 100% wilgotności i wschodu słońca, musiałem nieźle się rozgrzać. Na szczęście, z minuty na minutę organizm nabierał większej odporności, a po godzinie pod bluzą się gotowało. Z racji zimnego wiatru, nie mogłem dopuścić do przewiania płuc.

Deszczowe chmury sprawiały wrażenie, że cały czas mnie ścigają, miałem dodatkową motywację do szybszej ucieczki. Raz było sucho na drodze i zastanawiałem się, po co jeszcze mam założone ochraniacze - szybko przekonałem się, że warto było je mieć założone. Po kilkunastu kilometrach jechałem po całkowicie mokrej nawierzchni, widocznie kilka minut wcześniej miała miejsce ulewa.

Ostatecznie na Kaszubach wyszło słońce i można było podziwiać przepiękne urozmaicone krajobrazy. A wiatr? Na szczęście bardziej pomagał, niż przeszkadzał, niemniej jednak trzeba było mieć założoną kamizelkę - nie lubię uczucia chłodu na spoconych plecach.

Przerwy i jedzenie

Nie było tutaj żadnej magii. Znając organizm, wiedziałem, że powinienem robić przerwy co 2.5 - 3 godziny, co przełożyło się na dystanse 70-90 km. W rzeczywistości pierwszy postój zaplanowałem w Nakle przy McDonald’s, kolejne w Tlenie, następnie Dino w Skarszewie i w Gdańsku pod tablicą. Finalnie obiadokolację zjadłem w gdańskim Brzeźnie, co uważam za bardzo dobrą miejscówkę - mimo dłuższego czasu oczekiwania. Zdarzały się mniejsze przerwy, choćby na szybkie zakupy, przebieranki czy rozmowy telefoniczne.

Nie pamiętam, ile litrów wypiłem, ale nie musiałem się tak bardzo martwić o wodę ze względu na nieco chłodniejszy klimat końca wakacji. Początkowo w bidonach mieszałem wodę z izotonikami. Dość szybko nabawiłem się “izotoniko-wstrętu” i przestawiłem się na wody wysoko-, średnio- zmineralizowane.

W sumie to wstręt do wszystkiego, co jest słodkie. Do takiego stopnia, że buła z kabanosem oraz sok pomidorowy podniosły moje morale w Skarszewie. Oczywiście, przesadzam z tym upadkiem, ale po raz kolejny przekonałem się do magii, jaka skrywa się w butelce soku pomidorowego (o czym wielokrotnie wspominali Mamba czy Sebastian).

Nie można przejść obojętnie obok jednego całkiem sympatycznego zdarzenia. W trakcie przerwy w Tleniu zagadał do mnie właściciel budki z lodami i z kawą, obok którego stały leżaki i skrzynki. Idealne miejsce na postój.

https://www.facebook.com/kroczeklodynaturalnetlen/photos/a.432216917621514/743227826520420/?cft\[0\]=AZVjLOAqzTgYvheQpeaV1FBkgeTTSVpJqhsmDtft2L\_6Ih2o0WfQiir03XRLfaM1azdxQZOD4XG6kgwEjP2heKWcFHTXJug\_ObSaPIi2Pq6afECL9z9fx2JUZOpAs8fqQW\_SqwsCeznUck3BTbvExI\_XpYW\_OOIAh2q9nu\_qO4-Ilw&tn=%2CO%2CP-R

W ramach podziwu dla mojego wysiłku zostałem obdarowany małym skromnym, ale bardzo zdrowym upominkiem: świeżo wyciskanym sokiem pomarańczowym. Nie ukrywam, że byłem tym faktem mile zaskoczony.

Sebastian w roli trójmiejskiego przewodnika

Propozycja, aby Sebastian towarzyszył mi w objeździe po Gdańsku i okolicach, wyszła dość spontanicznie - tuż po konsultacji w sprawie trasy.

Ze swojej strony chciałem podjechać na punkt widokowy Pachołek, następnie zobaczyć się z morzem w Brzeźnie. Sebastian sprawnie połączył te kropeczki na mapie, dzięki czemu miałem okazję zajrzeć do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, zaliczając Lasy Oliwskie, Dolinę Radości i Pętlę Reja. W Brzeźnie nasza przygoda dobiegła końca; Seba pojechał do domu, ja upolowałem pizzę.

Sebastianie - jeszcze raz dziękuję za gościnę!

Przez ostatnią godzinę objeżdżałem Jelitkowo w poszukiwaniu Żabki, gdyż zamówiłem zdalnie towar z poziomu aplikacji. Nie było to łatwe zadanie ze względu na bliskie sąsiedztwo 2 Żabek oraz środowisk blokersów. Dalej trzeba było wrócić na dobrze znaną mi trasę i do samego Dworca Głównego jechało się całkowicie na luzie.

Trójmiasto jest piękną i niezwykle przyjazną rowerzystom aglomeracją miejską, a jazda po miastach jest czystą przyjemnością. Szkoda, że to nie jest standard w większości polskich miast, ale może kiedyś się tego doczekam.

Podsumowanie

Triban RC520

Byłem ciekaw, czy nowy nabytek, Triban RC520, spełni moje oczekiwania na dłuższych trasach. Tak się składa, że szukałem roweru w miarę uniwersalnego na dłuższe wycieczki - zarówno na szutry, jak i na szosę - posiadającego hamulce tarczowe i mieszczącego w założonym budżecie.

https://www.instagram.com/p/CEfI61NlII8/

Podsumowanie testu Tribana niebawem, ale już teraz mogę napisać, że lepiej trafić nie mogłem. To idealna szosówka na tarczach - jak dla mnie.

Kondycyjnie

Tutaj nie miałem żadnych zastrzeżeń.

Fizycznie czułem się wypoczęty. Byłem gotów podjąć wyzwanie i to w pojedynkę (choć kilku osobom proponowałem). Psychicznie już tak dobrze nie było. Głównie za sprawą drogowych szaleńców, którym ktoś mózg pozabierał, albo COVID za bardzo wszedł. Wszystko zostało zawarte w tym wpisie.

Cieszę się, że pokonałem tę poważną przeszkodę, co pozwoliło mi na nowo cieszyć się długimi wyprawami. To tak jakbym mógł na nowo oddychać świeżym powietrzem.

Powrót w czasach koronawirusa

Byłem ciekaw, jak dalece utrudniony będzie powrót pociągiem do Gniezna. Dlatego na 2-3 dni przed startem zakupiłem bilet online. Dużym zaskoczeniem była możliwość wykupienia biletu nie tylko na miejsce, ale także na rower - wszystko za jednym razem! Ta sztuka nie udawała się w poprzednich latach. Czyżby jedno z niespodziewanych skutków ubocznych pandemii?

Tak czy siak, znaczących różnic w transporcie nie dostrzegłem - poza faktem, ze trzeba było mieć maskę / buff, odkażać ręce i przebywać z odpowiednim dystansem wśród ludzi.

Miałem o tyle fajną sytuację, że wracałem TLK “Rozewie” wraz z dobrze znanym mi wagonem rowerowym czeskich linii. Mogłem skorzystać z zarezerwowanego miejsca w przedziale, ale ze względów estetycznych i zapachowych wolałem siedzieć w przedziale z rowerami. Miałem dużo większy luksus niż współpasażerowie.

Patrząc na pogodę, jaka dominowała na przełomie sierpnia i września, lepiej z terminem trafić nie mogłem.

Jak się Wam film spodobał?



Możesz napisać do mnie e-mail, wiadomość na Telegramie lub wyszukać mnie na Mastodonie.
Loading...