Niedawno uświadomiłem sobie, ze minął rok odkąd porzuciłem Windows 11 na rzecz Ubuntu (wówczas 23.04) i była to bardzo dobra decyzja.
Problemy i wątpliwości, które wyraziłem w wpisie na temat Osobistego roku Linuksa ↗, w większości rozwiały się, uległy przedawnieniu. W przypadku brak natywnej aplikacji Garmin Express czy do obsługi drukarki Epson Photos — jest problematyczna ale niekrytyczna; wówczas sięgam po inny sprzęt, z zainstalowanym Windowsem albo robię to z poziomu androidowego Pixela.
Najważniejsza kwestia, która wówczas mocno mnie wkurzała, to losowość w zawieszeniu się warstwy graficznej, zmuszająca do hard-restartu sprzętu. Ta przypadłość nie pojawia się od dłuższego czasu, z czego bardzo się cieszę. Nie wiem, czy to wynika z aktualizacji bios / firmware HP czy AMD Radeon czy zupełnie z innych powiązań.
W międzyczasie zrezygnowałem z Onedrive i Google Drive na rzecz lokalnie synchronizowanych plików pomiędzy różnymi urządzeniami dzięki Syncthing ↗. Dodatkowo wspieram się FOSSowym rozwiązaniem typu Nextcloud ↗, hostując lokalnie wersję Nextcloudpi ↗ oraz korzystając z NCH ↗ - usługi świadczonych przez Fundację FTdL ↗
Obecnie zastanawiam się nad kolejnym krokiem: całkowicie porzucenie Windows 11 (czytaj: usunięcie windowsowych partycji). Otóż, ostatnie logowanie do tego systemu miało miejsce … w zeszłym roku. Kolejny argument, jaki przemawia za podjęciem tej decyzji to afera związana z usługą Recall ↗.
I tak na koniec, wspomnę o Filipie ↗, który również przeszedł na jaśniejszą strony mocy. Mam w tym udział, gdyż wielokrotnie rozmawialiśmy o problemach z użytkowaniem Ubuntu, zarówno w dawnych czasach, jak i obecnie. Warto zajrzeć do subiektywnego, ale raczej trafnego podsumowania czy Ubuntu jest dla każdego ↗.
Ps: Na pytanie, dlaczego nie Fedora / Arch czy coś innego, odpowiem jasno: bardzo polubiłem się z Ubuntu (czy też z Debianem) oraz z GNOME. Oczywiście, nie zamykam się na inne distro i kto wie, czy nie przeprowadzę kolejnych testów i / lub zmian w swoim codziennym workflow.