Lubię piątki, nie tylko dlatego, że to początek weekendu, ale dlatego, że mogę liczyć od czasu do czasu na poważne rozmowy z przyjaciółmi, z ekipa. I w miniony piątek poruszaliśmy tematy związane z seksem, pierwszą miłością i z wiarą - dziwny wachlarz tematów prawda?
Seks jest nieodzownym elementem każdego związku, zbudowanego na wzajemnym zaufaniu i prawdomówności, ale nigdy nie może być czynnikiem decydującym. Może mam nieco przestałe podejście, nieco śmieszne i odbiegające od dzisiejszych realiów, w których rzadko która nastolatka jest dziewicą przed 18tym rokiem życia. Moje życie nie jest na tyle barwne, abym stał się autorytetem, ale widzę jak niepotrzebnie ludzie psują resztę życia przez nieudolne decyzje lub ich brak, co w konsekwencji doprowadza do powstania nowych form patologii społecznej. Absolutnie nie jestem przeciwnikiem seksu, wręcz przeciwnie, lecz chcę aby te sprawy potraktowano bardziej dojrzalej.
Z dziewczynami problemów nie ubywa, a póki co, jestem singlem i od czasu do czasu ponarzekam sobie na moją samotność. W trakcie tej rozmowy padło pytanie, czy na pierwszej randce z dziewczyną poszedłbym do łózka - zastanawiające pytanie, aczkolwiek wiedziałem, że podpuszczają mnie. Moja odpowiedz to taka, że jeśli okaże się wartościową dziewczyną, to wolałbym poznać ją od strony psychologicznej, poznać jej inteligencję itp. A co później, życie pokazałoby. Z drugiej strony, czemu nie korzystać z życia? Skoro ja mam ochotę i ona także na pierwszej randce, to czemu nie pójść do razu do przysłowiowego łóżka? Ha, w końcu to zabawa i każdy odpowiada za swoje czyny. W tej kwestii za dużo myślę. Zdecydowanie.
Wiara. Temat - rzeka i wyzwalająca zdecydowanie najwięcej emocji w dzisiejszym świecie, niekiedy doprowadza do niechcianych tragedii. Główne pytanie brzmi: Czy wierzę w Boga? Wychowany w katolickiej rodzinie, choć z liberalnym podejście do wielu spraw, powinienem odpowiedzieć bez żadnego wahania TAK, ale tak nie jest. Nie znaczy to, że nie wierzę w Boga, ale mam ogromne wątpliwości w wielu wielu podstawowych kwestiach dotyczących miłości i prawd wiary. Przykładów jest wiele, chociażby ksiądz, popełniający typowe ludzkie problemy i narażony na te same ułomności jak u nas - powiedzmy, że nie wszyscy popełniaja drastyczne błędy. I na jakiej podstawie ja mam zaufać takiemu księdzu (przy spowiedzi) i jakim prawem nakazuje ludziom, co mają robić. A potem wychodzi na to, że wykorzystując ludzką naiwność i szczodrość, bogacą się i stają się coraz bardziej chytrzy (panowie R z Torunia i J z Gdańska). Kolejnym punktem zwrotnym to czy ja ochrze własne dziecko. Nie dałem jednoznacznej odpowiedzi, a moi rozmówcy przytoczyli kolejne argumenty za, które jeszcze bardziej pogrążyły. Argumenty takie: moje dziecko byłoby wytykane / odrzucone przez rówieśników, traktowane z pogardą przez pozostałych, ba nie uczestniczyłoby w komuniach świętych (znaczy się nie dostawało prezentów z tej okazji). Czy nienawiść, pogarda do kogoś innego czy celowe poniżanie drugiej osoby to domena polskich wiernych? I czy dla takich powodów w/w mam ochrzcić moje dzieci? Bardzo zastanawiające. Chciałbym, aby to dziecko w późniejszym życiu podjęło decyzję, czy chce należeć do Kościoła, w którym wychowali się rodzicie i dziadkowie, czy ewentualnie inną religię. Co prawda, dzisiaj istnieje możliwość wystąpienia z KK, ale sami duchowni na tyle utrudniają, że odechciewa się ludziom i marginalizują problem.
Wszystkie wątpliwości, jakie ja posiadam, nie oznaczają, że przestałem wierzyć w Boga, ale sprawiają że oddalam się aniżeli przybliżam i czuję się nieco zagubiony. Powinienem coś z tym zrobić, ale … No właśnie tak mi wygodnie albo nie mam odwagi na kolejny decydujący krok do przodu. Być może, jeszcze nie dorosłem do tego.
Dobranoc!