Relacja z trzeciej w tym roku szosowej wyprawy przez Polskę. Tym razem celem było Westerplatte w Gdańsku, gdzie jeszcze mnie nie było. Pomysł chodził za mną na 2 dni przed wyjazdem a decyzję zapadła na kilka godzin przed wyjazdem.
Westerplatte - relacja
Pierwszy raz się zdarzyło, że relacja z wyprawy pojawiła się najpierw na Youtube a w drugiej kolejny na blogu. Nie jest to konflikt interesów, jest wzajemne uzupełnianie mojej blogowo-rowerowej działalności.
Zapraszam do obejrzenia a potem do przeczytania. :)
https://youtu.be/ZbaU03itrZQ ↗
Cel - Westerplatte
Celem było zdobycie Westerplatte, na które nie dotarłem jeszcze pomimo kilku wizyt w tym pięknym mieście. Trudno uwierzyć ale to prawda. Nie bez znaczenia jest fakt że, wkrótce będzie 80.rocznica wybuchu II Wojny Światowej a przybycie na Westerplatte miało symboliczne znaczenie. To jedno z pierwszych miejsc, które atakowała.III Rzesza.
Trasa na Westerplatte
Trasa została zapożyczona od znajomego na Stravie ↗ i dokonałem korekty, zmieniając początek i koniec planowanej wyprawy. Przenalizowałem ją dokładniej, ponieważ tym razem byłem zdany na siebie. Tak, to jazda SOLO, byłem zdany na siebie. Nie był to jakiś problem ponieważ 1/2 trasy przebiegała niemal identycznie jak ta z Helu (pomiędzy Gnieznem a Tleniem) ↗.
Przygotowania do wyprawy na Westerplatte
Miałem niewiele czasu na przygotowanie się do samotnej wyprawy. Posłużyłem się utworzoną w maju ↗ wyprawową checklistą ↗, dzięki czemu organizacja przebiegła bardzo sprawnie. Naładowane powerbanków, garmina, oświetlenia z jednej strony, szybkie zakupy i minimalistyczne pakowanie. Strefę bufetową ograniczyłem do kilku batonów, żeli i bułek, podobnie jak z izotonikami. Ponieważ moja wyprawa odbywała sie za dnia, to nie było sensu brania czegokolwiek więcej do jedzenia.
Co zabrałem? Nieodzownym zestawem do zabrania był następujący:
- 2 x powerbank TP-LINK
- Kurtka przeciwdeszczowa
- Ochraniacze na buty
- Zapasowe skarpetki
- Wiatrówka
- Kamizelka
- Bluza
- 2x Buff
- Rękawiczki krókie
- Nadkolanówki (poranki sierpniowe nie są juz takie ciepłe)
To tak z grubsza.
Wszystko było ograniczone do minimum, głównie dzięki optymistycznej prognozie pogody. Była ona dużo lepsza niż ta z roadtrippingu na Hel. Wiem, mogłem zrezygnować z czegoś i byłoby lżej ale uznałem, ze po to mam sakwę podsiodłową, żeby coś zabrać i wozić a nie żałować, że czegoś się nie zabrało.
Chociaż … jednej rzeczy nie przewidziałem. Warto rozważyć zabranie zapasowych szprych z nyplami i przykleić je do ramy.
Dalsza część przygotowań nastąpiła nad ranem i zajęła ono sporo czasu. Wiecie, przegląd techniczny szosy (hamulce, opony, obręcze czy szprychy i różne śrubki) oraz nasmarowanie łańcucha i spakowanie sakwy. Dzięki takiej rutynie wiem, że wszystko powinno być ok, zyskałem pewność ze daleko dojadę i że wrócę bez niczyjej pomocy do domu.
No to w drogę na Westerplatte!
Jak zapewniał Maniek, idealnie pod szosę, co się sprawdziło w 99%. 1% dotyczył odcinka z okolic Godziszewa i Trąbek Wielkich (DW 222), gdzie trwa przebudowa drogi, łacznie z mostem. Przez jeden taki musiałem przejść pieszo na nielegalu (miałem do wyboru albo to albo cofnąć się do Starogardu Gdańskiego pod wiatr ;-).
Czego w nocy nie widać?
Jak wspomniałem wcześniej, pierwsze 150-160 km było powtórką z helskiej wyprawy. I przekonałem się, ile pięknych rzeczy mnie ominęło w nocy. Byłem przekonany ze są to jakieś zakręty, górki i pagórki, okazało się ze na zakręcie stał piękny kościółek, dalej był piękny widok na jeziora.
Te najciekawsze zostały ujęte w obiektywie telefonu i kamerki GoPro. Sporo musiałem odpuścić bo czasu by zabrakło na dojazd do Gdańska.
Zaplanowane postoje
Pierwszy postój nastąpił w Nakle nad Notecią, następne w Koronowie i w Tlenie, odpowiednio: Śniadanie z gorącą herbatą, uzupełnienie paliwa i kawa z lodami.
Wszystko przebiega zgodnie z planem czyli co 2-3h a więc 60-80 km - w zależności od potrzeb i samopoczucia.
Wdzydzki Park Krajobrazowy
Za Tlenem jechało się w nieznane tereny Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego. Niestety chwilami na DW 236 (Tleń - Rybno) było bardzo niebezpiecznie; kierowcy zbagatelizowali moją obecność starając sie wyprzedzać na trzeciego. Wszak to była sobota więc jedni pędzili nad morze, drudzy na zakupy a jeszcze inni… to chyba dla zasady.
Na szczęście nieopodal Rybna skręciłem na Lipinki i o idiotach za kierownicą mogłem zapomnieć. praktycznie do Starogardu był bardzo duży spokój. Droga w środku lasu, na której był marginalny ruch samochodowy (przeważnie były to auta jadące nad morze z załadowanymi rowerami), nie była taka idealna; załatana i nierówna a czasem trzeba bylo ominąć dziury.
Pięknieta szprycha
Gdzieś na pograniczu dwóch województw kujawsko-pomorskiego i pomorskiego usłyszałem jakieś ciche pukanie. Szybki przegląd i znalazłem winowajcę: pęknięta szprycha. Zrobiło się gorąco, na liczniku miałem prawie 200 km a do celu zostało niecałe 100 km i pytanie czy dojadę. Jeszcze raz szybka analiza i jadę dalej.
Koło, pomimo braku jednej szprychy, nieznacznie bije i nie ociera o hamulce (fachowa robota Daveo).
Pierwsza i jedyna wizyta na Orlenie
W Skórczu stanąłem na pierwszej stacji Orlen (i ostatniej) na kawę i hot-doga wraz z ostatnimi kanapkami, jakie ze sobą zabrałem. Pogoda zrobiła się mniej ciekawa - słońce było za chmurami a prognoza była mniej optymistyczna ale wciąż z wiejącym w plecy wiatrem.
Przed Starogardem Gdańskim zauważam kłęby czarnego dymu, unoszącego sie nad lasami. Czyżby pożar lasu? czy możę jakiś zakład się spalił? Ten dym towarzyszył przez całe miasto i pare kilometrów za nim.
Pułapka na drodze
Miałem zagwozdkę, czy mam jechać dalej drogą na Godziszewo ze względu na tablice informujące o objazdach w stronę Gdańska. Zaryzykowałem i po części byłem bardzo zadowolony. Nie licząc wątpliwej jakości ścieżek rowerowych czy ruchu wahadłowego, droga do samego Godziszewa była bardzo przyjemna a zarazem niepokoiła mnie znikomy ruch (a w zasadzie zerowy). Spotkałem jadącego na składaku Jegomościa o przejezdność drogą, uzyskałem zapewnienie ze bez problemowo dojadę do 3City.
Tja .. gdzieś na wysokości Godziszewa stało się to, czego się najbardziej bałem: braku przejazdu z powodu przebudowy mostu nad nieznaną mi rzeczką. Pomimo zakazu, przebudowany fragment pokonałem pieszo.
Im bliżej Gdańska, tym lepiej
Do samego Gdańska było już spokojniej, na przemian korzystałem z bardzo dobrej jakości dróg rowerowych i z dróg publicznych (kierowcy byli bardzo uprzejmi).
Wprawdzie na samym początku Gdańsk przywitał mnie dziurawymi drogami, prowadzącymi do Oruni a dalej Traktem Św Wojciecha dojechałem do Śródmieścia.
Westerplatte!
A z stamtąd była już prosta droga rowerowa na Westerplatte.
Odpoczynek i powrót
Zastanawiałem się nad powrotem do Śródmieścia a dalej do Brzeźna i na PKP. Miałem do dyspozycji 3 opcje: wrócić na kołach, skorzystać z promu wodnego oraz z autobusu miejskiego (przewożącego rowery) jadącego kanałem pod Martwą Wisłą (jest tam bezwzględny zakaz jazdy rowerem). Ostatecznie wybrałem pierwszą opcję ze względu na sporo wolnego czasu do odjazdu pociągu - bilet zakupiony online adhoc, niestety bez roweru. Standard
Obiad zjadłem w barze niedaleko portu i stwierdziłem, że jednak nie pojadę do Brzeźna. Trafiłem do Śródmieścia i pospacerowałem sobie po Długim Targu (a wcześniej po straganach Jarmarku Dominikańskim). I tak wieczór zleciał…
Były też chwile refleksji nt styczniowej tragedii, śp. prezydenta Adamowicza.
Wnioski z wyprawy na Westerplatte
Jak na spontaniczny wypad do Gdańska a dokładnie na Westerplatte, wyszło niemal idealnie. Zerwana szprycha i zwiększone ryzyko defektu przy najmniejszych dziurach nie zepsuło humoru.
Byłem spokojny i pewny, że osiągnę zaplanowany cel. To duża zmiana w stosunku do pierwszego wypadu SOLO sprzed kilku lat, gdzie można było wyczytać moje negatywne odczucia. I bardzo dużo mnie nauczyła i efekty z roku na rok są coraz bardziej widoczne.
Jeśli chodzi o kolejne ultra wyprawy na ten rok to .. nie wiem czy bedzie jeszcze okazja ;-). Może jakiś spontan we wrześniu ale to nic pewnego. Poranki i wieczory są bardziej rześkie (chłodniejsze), więc trzeba zabrać więcej rzeczy ze sobą na zmianę.
Na tapecie wlatują dużo poważniejsze sprawy prywatne.
Ścieżki rowerowe
Cieszę się, że z roku na rok przybywa dobrej jakości i przemyślanych ścieżek rowerowych, zwłaszcza te z masy bitumicznej i asfaltu. Zdarzało się łamać PoRD, bo miejscami owa ścieżka rowerowa była poniżej oczekiwań (dziurawa, wybrakowana, nierówna, nielogiczna) - takich było sporo, zwłaszcza na wlocie do wielu miast jak Nakło, Stargard Gdański). To niekończąca sie historia.
Kierowcy
Znakomita większość kierowców była przyjaźnie nastawiona do mojej obecności. Znalazły sie czarne owcy, nomen omen w BMW i VW, które wykonywały niebezpieczne manewry, choćby takie wyprzedzanie na trzeciego (jeden po drugim) i wymuszanie do ostrego hamowania jadącego na przeciwko microvana. Myślicie, ze ci dwaj przejęli się tym faktem?
Nope. W kazdym razie, żadnych innych negatywnych spostrzeżeń nie mam.
Elektronika
Odpaliłem opcję śledzenia pozycji na żywo z poziomu Garmina Edge 1000.
Nakłonił mnie do tego znajomy, jadący do Wrocka z włączonym live trackigniem na E530 i ani razu nie zawiesiło mu. Co więcej, nie musiał doładowywać urządzenia, co zaskoczyło mnie. W moim przypadku po ponad 5 godzinach pracy poziom akumulatora oscylował w granicach 31% , po czym podłączyłem do powerbanka na półtora godziny, osiągając poziom 94%. Poniżej wykres naładowania ów gadżetu.
Telefon też szybciej się rozładowywał ale .. nie dziwi mnie, ponieważ przez 90% wycieczki słuchałem muzyki i podcastów oraz nadawałem relacje na InstaStory. Do tego jeszcze włączona opcja live tracking (po BT) i pozamiatane ;-)
Ślad
Tradycyjnie, ślad jest do podejrzenia na Stravie ↗, skąd możecie pobrać :)