Nie jest mi łatwo podsumować kończący się rok 2018. Był przepełniony radością i smutkiem, nadzieją i ponurą rzeczywistością. 2018 rok pozostawia słodko - gorzki smak.
Wielka Mała Istota - Synek
Do najważniejszych chwil tego roku z pewnością zaliczę narodziny Synka, a było to pewnego czerwcowego poranka. Do dziś pamiętam Jego pierwszy płacz i uśmiech, pierwszego pampersa i kąpiel w domu. Pierwszy spacer, pierwsze dłuższe wycieczki.
https://bobiko.blog/2018/07/zostalem-tata/ ↗
Jeszcze rok temu zastanawiałem się, jak bardzo zmieni się moje (nasze) życie, ale odkąd Mikuś pojawił się w naszym życiu, za żadne skarby nie wyobrażam sobie dalszego bytu Niego. Dziś, już półroczny synek, zaczepia nas swoim dziarskim uśmiechem, kwikiem, chociaż … bywają nieprzespane noce. Taki już los rodziców.
Teraz mam w planach zakup przyczepki rowerowej, zastanawiam się nad hakiem i platformą. Moja rowerowa pasją ma się dobrze, ale nie jest już najważniejsza.
Pożegnanie z Tatą
Obok narodzin Syna, bardzo boleśnie przeżywam śmierć Taty, z którą nie mogę się pogodzić. Ta cisza, jaka nastała po Nim, jest nieznośna.
Daje o sobie znać przy okazji spotkań z najbliższymi, zwłaszcza w trakcie ostatniej wieczerzy wigilijnej. Nawet wcześniej, bo w trakcie przygotowań do tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia, odczuwałem jego brak.
Dotychczas to Tato dbał o świąteczny nastrój koło domu, mimo dolegliwości związanych z wiekiem. Teraz część tych obowiązków spadła na mnie i mam nadzieję, że gdzieś tam na górze widział, co zrobiłem i jest ze mnie dumny.
https://bobiko.blog/2018/10/do-zobaczenia-tato/ ↗
Zdaję sobie sprawę z nieuchronności choroby, jakim był rak płuc … Cieszę się, że było mi dane wspólnie z nim przeżyć ostatnie miesiące jego życia. I że… wspólnie doczekaliśmy się kolejnego członka naszej rodziny.
Ale tak bardzo tęsknię…
Rozwój zawodowy - syndrom oszusta
W temacie rozwoju zawodowego to zapanowała pewna stagnacja. Ma to swoje plusy ze względu na oczekiwanie i narodziny Synka oraz szpitalne perypetie śp.Taty, co pozwoliło maksymalnie skupić się na najważniejszych sprawach.
W międzyczasie towarzyszyło mi uczucie bycia gorszym od innych programistów. Ciężko było to mi wytłumaczyć, przez co stale się to poczucie pogłębiało. Zastanawiałem się, czy to efekt wypalenia zawodowego, a może depresja? W branży IT (jak w innych profesji) to często się zdarza, ale i jest tematem tabu.
Pracuję nad jednym projektem od dłuższego czasu, przeważnie w pojedynkę. Od czasu do czasu robi się mały zespół, ale w sumie sam od podszewki wszystko zaplanowałem i rozwijam.
Niemal od początku towarzyszy mi uczucie, że ktoś zrobiłby to lepiej, szybciej i bezpieczniej. Mimo że aplikacja działa dobrze, zgodnie ze sztuką oraz przyjętymi standardami, to towarzyszy temu strach, a może i wstydliwość?
Nie pamiętam kiedy, ale w trakcie słuchania czyjegoś podcastu natrafiłem na słowo klucz powyższej sytuacji: impostor syndrome, czyli syndrom oszusta. Dogłębnie sprawdziłem na o co chodzi, czym się objawia i jak z tym walczyć. No wypisz wymaluj - to było właśnie to.
Powyższe odkrycie pozwoliło mi nabrać pewności i dystansu do tego, co było wcześniej. W zasadzie dzięki JavaDevMatt ↗ zrozumiałem, że ów syndrom to całkiem naturalne. To chęć rozwoju, nie pozostawania w strefie komfortu i zmierzenia się z problemami programistycznymi (i nie tylko takimi).
Najważniejsze to być świadomym tego syndromu, a także umieć doceniać to, co się zrobiło dotychczas.
To, co do tej pory zrobiłem, jest efektem dobrej roboty, ogromnego wysiłku umysłowego i dużej odpowiedzialności za swój obszar pracy. W dodatku warto od czasu do czasu zrobić małe projekty w domu, co by tę kreatywność utrzymać na wysokim poziomie.
Taki mam plan.
Blog w 2018
Jeśli chodzi o rozwój bloga, to również nastąpiła stagnacja, wręcz destabilizacja. Po części wynika to z życiowych priorytetów, które przekładam wyżej nad blogiem czy cyklozą. Po części z próby reorganizacji w poszukiwaniu nowych ścieżek.
Statystyki są bezlitosne. Dotąd opublikowałem zaledwie 25 wpisy, z czego ten jest 26, co za tym idzie, ten rok jest o 38% słabszy w stosunku do ubiegłego. Kiepsko.
Lista tematów
W Trello mam coraz większą listę tematów, brakuje czasu na rozeznanie i napisanie. Cieszy mnie to, ale z uwagi na terminowość tematów, muszę dokonać kolejnego podziału i odrzucić te najmniej sensowne.
Wahania
W dodatku zastanawiam się, czy jest dalej sens pisania bloga, gdy dookoła rządzą videoblogi czy instastory? No, właśnie ostatnie medium jest o tyle ciekawe, że z łatwością można dotrzeć do widza i spodziewać się jakiejkolwiek reakcji. W jaki sposób to przełożyć na zasięgi i przyrost liczby czytelników pozostaje niezłą zagadką.
W każdym razie nie zawieszam tworzenia niniejszego bloga. Pracuję nad powrotem do cotygodniowej rutyny publikacji tekstów, która podobnie jak małe programistyczne check ins, daje niezłego kopa twórczego. I chyba wprowadzę zwyczaj comiesięcznych podsumowań, co by móc ocenić to, co się robiło i czy osiągnąłem cele.
Rowerowo
https://youtu.be/HlP8MN0U47c ↗
I na samym końcu rowerowy temat, równie bliski memu sercu. Chyba nie muszę pisać, że i tutaj odniosłem porażkę. Nie było żadnego ciekawego rowerowego tripu, epickich sztosów czy zdjęć. Smutna, ale taka jest rzeczywistość.
Patrząc na tegoroczne statystyki, to ledwo liznąłem granicę 7000km - o prawie 4000km mniej niż w zeszłym roku i średnio 2000-3000km mniej niż w minionych latach.
Tak, to było do przewidzenia, choćby ze względu na Synka. Zaakceptowałem fakt, że rowerowe życie nigdy nie będzie takie jak dotąd. Beztroskie całodniowe wypady - takie to pewnie będą teraz na emeryturze ;-)
Z drugiej strony, te 7000km to dużo jak na świeżo upieczonego ojca. Znam przypadki osób, które robią niewiele kilometrów albo totalnie odstawiły rower. U mnie nie będzie tak źle, bo planujemy wspólne wyprawy rowerowe. Na razie po bliższej okolicy, a później? Kto wie.
Poranna rutyna
Latem wstawałem wcześniej by móc zrobić trening - więcej niż 2-3h / 50-80km. Spodobało mi się na tyle, że w przyszłym roku będę próbował to powtórzyć. Czy się uda? Mam taką nadzieję, chociaż pojawia się sporo wątpliwości.
Cholerny niedoczas.
Instagram na szybko
Podsumowanie
Rok 2018 był rokiem ogromnych zmian w sferze prywatnej, rodzinnej, których skutki będą towarzyszyć już na zawsze. Pełno radości, smutku, nerwów i żali. Mimo wszystko trwam (bo mam dla kogo), będę próbował iść naprzód bogatszy o te wszystkie doświadczenia.
Bo kolejny rok zapowiada się bardzo owocnie.
Dziękuję Wam za to, że byliście ze mną przez cały rok, chociaż zdaje sobie sprawę z mojej nieregularności. Nie było epickiego american success story, ale nie są one moimi życiowymi celami.
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, share i lajk. To bardzo ważny feedback.