Często spotykam się z pytaniem: „Czy nie za zimno na rower”, na co ja zawsze odpowiadam: nie ma złej pogody, tylko jest źle ubrany rowerzysta. No właśnie, jak się ubrać na rower jesienią i zimą? Spróbuje odpowiedzieć na to pytanie.
Partner wpisu
Wpis odnośnie ubioru rowerowego na okres jesieni i zimy powstał przy współpracy z nowoczesnym internetowym sklepem rowerowym Dadelo.pl.
Spis treści
Rozwiń
Sezon rowerowy trwa cały rok
Wiele osób zadaje mi pytanie, które jest zawarte w tytule tego wpisu. Nie ma prostej odpowiedzi, ponieważ nie każdy przepada za jesienno-zimową aurą i nie każdemu pasują ujemne temperatury.
Ja należę do pasjonatów całorocznych sezonów rowerowych i często eksperymentuję z ubiorem, sprzętem, a efekty tych działań umieszczam na swoim bikelogu i na Instagram Stories.
[embed]https://www.instagram.com/p/Be5CvmwhWY3\[/embed\ ↗]
Dlaczego lubię jeździć rowerem jesienią i zimą? Bo zdarzają się dni, w których przyroda pokazuje swoje piękne, unikalne oblicza, zazwyczaj niedostrzegane w codziennym życiu pomiędzy pracą a domem.
[embed]https://www.instagram.com/p/BTjlU\_JDUT\_\[/embed\ ↗]
Z racji mojej rowerowej pasji, zrodził się pomysł prawie codziennych dojazdów rowerem do pracy, lekkich treningów, by utrzymać formę do wiosny (żeby waga nagle nie poszybowała w górę). Aczkolwiek mam świadomość, że jazda zimą to ryzyko złapania kontuzji, wdychania smogu szkodliwego dla zdrowia.
[embed]https://www.instagram.com/p/BUtahkiDVUw\[/embed\ ↗]
Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, prawda?
[instagram-feed]
Zasady ubioru jesienią i zimą
Każdy, kto uprawa dowolną aktywność poza domem, ma w głowie wykute zasady prawidłowego ubioru jesienią i zimą. Nikt nie lubi chorować, a nie każdy ma odporność na poziomie przeciętnego Eskimosa.
Zatem czas przypomnieć sobie elementarne zasady ubioru w zimnych miesiącach (włącznie z wczesną wiosną).
- Ubieraj się na cebulkę - nie odkryję Ameryki, jeśli napiszę, że warto dobierać kilka warstw na różne warunki pogodowe (termo + kurtka + wiatrówka albo termo + bluza softshell + wiatrówka).
- Stop bawełnie - Bawełna jest świetna w dotyku, ale przenigdy nie noś jej w trakcie dowolnej aktywności sportowej; nie ma tej właściwości co materiał syntetyczny i… nie popełniaj moich błędów (o tym poniżej).
- Noś czapkę / kominiarkę - Nie, nie myśl o bawełnianych czapkach; lepiej zainwestuj w takie ze sztucznego materiału albo z wełny merynosa. Czapka musi zasłaniać czoło (chroniąc zatoki) oraz uszy i jako taka powinna zmieścić się pod kaskiem. Kominiarka przyda się przy dużych mrozach.
- Nie zapominaj o rękawicach i stopach - Palce u rąk i stóp są najbardziej narażone na odmrożenia, dlatego trzeba ubierać się w odpowiednie skarpety (najlepiej z wełny merynosa na zimę, na jesień / wiosnę długie skarpety sportowe) oraz rękawice wyposażone w membrany. No i nie muszę wspominać, że warto mieć zapasowy komplet? Minimum to rękawice.
- Bez kasku nie ruszaj - to chyba oczywiste, prawda?
Testy wybranych elementów ubioru
Brubeck Thermo 2016
Najważniejszą rolą bluzy (bielizny) termoaktywnej jest utrzymywanie ciepła i skuteczna izolacja wilgoci, co ma ogromne znaczenie jesienią i zimą (a czasem wiosną). Dlatego powinna być podstawowym elementem ubioru każdego rowerzysty w niezbyt korzystnych pogodowo miesiącach.
Rowerzysta doświadczalny
Zanim dojrzałem do posiadania takowej bluzy, testowałem rozmaite domowe rozwiązania z bawełnianymi koszulkami w roli głównej. Przeważnie kończyło się to kilkudniowym przeziębieniem i wysoką gorączką.
Najpierw Lidl, a potem Decathlon
Mam na koncie testy bluzki z niemieckiego Lidla, ale nie sprawdziła się - głownie ze względu na nietypowe rozmiarówki. Całkowicie z niej nie zrezygnowałem, bo wykorzystuję ją do przydomowych prac; całkiem dobrze radzi sobie z utrzymaniem ciepła, ale z odprowadzeniem potu nie, o zapachu potu już nie wspomnę.
Zupełnie przypadkowo trafiłem do poznańskiego Decathlonu, gdzie wyczaiłem koszulkę termoaktywną typowo do biegania. To był strzał w dziesiątkę, więc zainwestowałem w podstawowe bluzy termo. Niestety potem się na nich zawiodłem. Pojawiły się problemy z rozmiarówką, z izolacją ciepła i niestety po pierwszym użyciu nie nadawały do ponownego założenia. Z kolei bluzy z wyższej półki (500 czy 900) już lepiej wywiązują z zadania.
Mając tak bogate doświadczenie, pomyślałem o wypróbowaniu czegoś z półki premium. I tak padło na Brubeck, renomowaną firmę, której produkty chwalą zarówno zawodowi kolarze, jak i himalaiści.
Więc…why not?
Wykonanie bluzy termoaktywnej
Bluza Brubeck Thermo 2016 została wykonana w bezszwowej technologii, dzięki czemu zapewnia komfort w trakcie wzmożonych treningów sportowych. Paraprzepuszczalna konstrukcja materiału (podwójna warstwa - 56% poliamid, 40% polipropylen, 4% elastan przy gramaturze: 185 g/m2) odprowadza wilgoć, sprawiając, że skóra po zakończeniu treningu jest sucha.
Taka jest właśnie rola obcisłej bluzy termoaktywnej.
Brubeck w praktyce
W trakcie codziennych dojazdów do pracy cały czas odczuwałem cieplny komfort i nie musiałem martwić się o przeziębienie i wieczorne majaczenie z powodu gorączki (wiecie, facet umiera przy 37.0*C ).
Jeśli chodzi o nieco intensywniejsze treningi kolarskie, to nie miałem większych zastrzeżeń. Wprawdzie pot był słabiej odprowadzany niż w przypadku codziennych dojazdów do pracy, to jednak cały czas utrzymywane było ciepło i nie marzłem.
Brubeck vs poprzednie bluzy
Nie mogło zabraknąć porównań do poprzednich / aktualnie posiadanych przeze mnie termoaktywnych bluz (koszul). Patrząc na cenę, jaką trzeba zapłacić za Brubecka (link do sklepu poniżej), za tą samą kwotę można mieć 2-3 tańsze odpowiedniki ale czy będą tego warte?
Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę tuż po treningu to zapach (a właściwie smród) potu, którego nie było. Po tym właśnie poznaje się dobrą bluzę termoaktywną, za którą niestety trzeba słono zapłacić.
Druga rzecz to odpowiednio dopasowana bluza termoaktywna, przylegająca do ciała i odprowadzająca pot, a zarazem niekrępująca ruchów. I taką właśnie jest m.in Brubeck, dlatego szalenie istotną kwestią jest odpowiedni rozmiar bluzy; ma być w granicach rozsądku obcisła.
I koniec końców, wywaliłem do kosza te tanie koszulki para-termoaktywne, po których śmierdziałem, jakbym się tydzień nie mył.
Craft Neoprene Glove
Trzeba pamiętać o palcach u stóp i rąk, na co zwracam szczególną uwagę od 3-4 lat. Wcześniej wystarczyły mi zwykłe bawełniane (taaaa…) rękawiczki, na które nałożyłem rowerowe i uważałem, że jest po problemie w przypadku rekreacyjnej jazdy.
Nie warto olewać tej kwestii
W chwili, gdy sezon rowerowy trwał przez 12 miesięcy, 365(6) dni, to wiedziałem, że muszę zainwestować w porządne rękawiczki rowerowe na chłodniejsze, zimowe dni.
Dotąd miałem jedną parę z Decathlonu, co na krótkie wycieczki wystarczyło, ale gdy w grę wchodziły całodniowe wyprawy, to niestety rękawice często “nie oddychały” i gromadziły wilgoć wewnątrz, tym samym doprowadzając do wychłodzenia palców (zwłaszcza w trakcie jazdy pod wmordewind).
W myśl zasady, że warto mieć w pogotowiu drugą parę, zamówiłem ciekawe długie rękawiczki Craft Neoprene Glove.
Neoprenowe rękawiczki
Zamawiając produkt polskiej firmy Craft (ubiegłoroczny sponsor drużyny niemieckiej drużyny Bora-Hansgrohe), byłem ciekaw jakości wykonania rękawiczek z neoprenu, bo sam miałem ochronne “skarpety” na letnie SPDki.
Stara - nowa technologia
Zastosowany w nich materiał neoprenowy ma zapewnić całkowitą ochronę przed deszczem, wodą oraz zimnym wiatrem, zapewniając odpowiednią temperaturę dłoni. Po wewnętrznej stronie rękawiczek są silikonowe wstawki, zapewniające pewny chwyt zarówno kierownicy, jak i klamkomanetek.
Długi mankiet
Jak słusznie zauważyliście, rękawiczki mają długą “szyjkę” w okolicach nadgarstka, którą można podciągnąć na lub pod rękaw kurtki czy bluzy termoaktywnej. To zapobiega wychłodzeniu, utrzymując jednolitą temperaturę ciała.
Miłym dodatkiem są elementy odblaskowe wraz z logotypem, zapewniając odrobinę bezpieczeństwa (widoczność na drodze publicznej), gdy sygnalizujemy manewr.
Rękawiczki w akcji
Miałem obawy, czy zrobiłem dobrze, zamawiając te rękawiczki. Na pierwszy rzut oka wyglądały jak silikonowe zabawki, które miały za chwilę się rozlecieć. I na dodatek były ciasne i dość mocno krępowały dłoń w chwili zakładania. Na szczęście, po dłuższej chwili ułożyły się i mogłem ruszyć na trening w niedzielny zimowy wmordewind.
Przymusowy postój
Pierwsza jazda pod wiatr nie należała do przyjemnych, ale czego się nie robi dla testów. Początkowo było klasycznie zimno, ale po chwili rozgrzewki temperatura wewnątrz rękawiczek była pokojowa.
Zmartwieniem była duża wilgotność wewnątrz rękawiczek (bo w końcu materiał nie przepuszczał pary ani wilgoci), która mogła być zabójcza w chwili ponownego zderzenia z wmordewindem po długiej (przymusowej) przerwie.
Przymusowa przerwa była przypadkowym spotkaniem z bezdomnym na parkingu leśnym. Pisałem o tym na FB - link do relacji znajdziecie niżej.
Początek wtórnego rozruchu nie należał do przyjemnych, ale po chwili wrócił komfort, towarzyszący do samego końca testowej rundy - tym razem bez postoju.
Normalnie założyłbym inną parę rękawic, ukrytą w torebce podsiodłowej, ale … dla dobra testu uczyniłem wyjątek, co wyszło na dobre ;-)
Wady?
Niestety. Dostrzegłem kolejne wady (oprócz wilgoci w środku):
- Osoby mające grube palce mogą mieć problem z uchwyceniem (utrzymaniem) w dłoni kierownicy bądź np. kamerki GoPro; neoprenowy materiał jest gruby i niezbyt elastyczny;
- Tymi rękawiczkami nie obsłużysz dotykowych smartfonów (to poważna wada), ale na szczęście Garmin Edge 1000 reaguje na dotyk dzięki silikonowym wkładkom.
- Po kilku dniach intensywnego użytkowania pojawiły się pierwsze ślady zużycia i prucia :/
Warte swojej ceny
Pomimo wad, neoprenowe rękawice sprawdziły się w ciężkich bojach i z utęsknieniem - serio - czekam za siarczystymi mrozami, by przetestować je w terenie.
Do codziennej aktywności (także triathlonowej) w zupełności wystarczą i wreszcie: w dobrej cenie otrzymujemy bardzo dobrej jakości parę rękawiczek do zadań specjalnych.
Rogelli Fobello
Rowerowe spodnie zimowe (na jesień także) do niedawna nie były na mojej liście “must have”, ale w aktualnie trwającym sezonie jesienno-zimowym postanowiłem to zmienić.
Cuda wianki ze spodniami
Dotychczas na jesienne i zimowe rowerowanie wybierałem najczęściej setup, składający się z ocieplanych getrów do biegania (jakżeby inaczej z Decathlonu) + spodenki rowerowe z pampersem różnych producentów. Sprawdzało się w różnych warunkach w ostatnich 3 sezonach i z powodzeniem wykorzystuję w/w rozwiązanie w tegorocznym 4.sezonie.
Problematyczne był brak zabezpieczenia przed wmordewindem, co odczuwały moje kolana i przed deszczem; sporadycznie korzystałem ze spodni przeciwdeszczowych, które woziłem w plecaku. W przypadku tęgich mrozów, które w ostatnich latach nawiedzały moje okolice na przełomie starego i nowego roku, mowa o temperaturach poniżej -5 -10C, musiałem sięgnąć po inne rozwiązania.
Pierwsze zimowe spodnie
Na potrzeby testu kupiłem kiedyś zimowe spodnie rowerowe z Lidla - było to dawno temu. Ubierałem się „na cebulkę”, mając na sobie getry i właśnie te spodnie. Nie było to komfortowe rozwiązanie. Ruchy były skrępowane, ogromna pielucha w lidlowych spodniach mocno mnie uwierała, ale przynajmniej przez dłuższy czas nie musiałem martwić się o ciepło.
Temat porzuciłem jakiś czas temu, ale jak widać - znów wrócił na tapetę.
Wymagania
Głównym założeniem w poszukiwaniu nowych spodni rowerowych było utrzymanie ciepła bez względu na warunki pogodowe, panujące w chłodniejszych i zimnych miesiącach. I to bez konieczności zakładania dodatkowej warstwy.
Kolejna to posiadanie pampersów, co w przypadku spodni zimowych jest rzadkim przypadkiem, ale na szczęście holenderska firma odzieżowa w swoim portfolio miała odpowiadające moim wymaganiom spodnie: wiatroszczelne i ocieplane spodnie rowerowe z wkładką.
Pierwsze podejście z Rogelli
To moje pierwsze podejście do holenderskiej firmy odzieżowej, która produkuje już od ponad 30 lat i ma ugruntowaną pozycję na europejskim rynku. Ma przeważnie dobre opinie użytkowników ciuchów rowerowych na każdą porę roku i pogody, za które warto dobrze zapłacić. Zdarzają też niepochlebne opinie zwłaszcza dotyczące jakości wykonania i niezbyt precyzyjnej rozmiarówki.
Skład
Spodnie rowerowe, czy też “rajtuzy Rogelli” (w interpretacji dystrybutora marki Rogelli w Polsce), charakteryzują się wysoką jakością wykonania, dzięki czemu zapewniają wysoki termiczny komfort zarówno jesienią i zimą, jak i wiosną.
Przód spodni został wykonany z wiatroszczelnej i oddychającej membrany (Dynatech R-Star), wyposażonej od spodu w ciepły mikropolar (Dynacool Brusched 260). Tył zaś wyposażono w ocieplany materiał na wzór Lycra, odpowiedzialny za dopasowanie i transport nadmiaru wilgoci.
Zastosowana wkładka w spodniach to model Silver z powłoką antybakteryjną Coolmax, zapewniający szybkie schnięcie i zapobiegająca powstawaniu przykrym zapachom.
Na nogawkach znajdziemy silikonowe ściągacze i zamek, dodatkowo zostały one wyposażone w odblaskowe lamówki wzdłuż zamków.
Procentowy skład materiału:
- przód: 100% poliester Dynatech-R Star Thermo
- tył: 87% nylon / 13% spandex - 240g/m2
Wykonanie
Wizualnie Fobello są świetne, ale posiadają zdecydowanie za mało odblaskowych elementów, które w zimowych ciemnych porach mają duże znaczenie. Wykonanie spodni oceniam bardzo wysoko, bo choć materiał od zewnątrz jest minimalnie szorstki i “teflonowy” (co utrudnia przenikanie wilgoci i brudu), to od wewnątrz mikropolarowa wyściółka jest miła w kontakcie ze skórą, a płaski szew jest praktycznie nieodczuwalny.
W praktyce
Myślałem głównie o komfortowych dojazdach do pracy i weekendowych okazjonalnych treningach, bądź wyprawach po lasach. Zimowe poranki przed pracą nie zawsze były dla mnie łaskawe, a lokalne oblodzenia i przymrozki były (są?) na porządku dziennym. Zdarzają się też jazdy w trakcie opadów śniegu albo pod nieprzyjemny wiatr. Niemal za każdym razem czułem, jak Dziadek Mróz daje “popalić” po kolanach.
O rozmiar za duże
Po pierwszych przymiarkach okazało się, że wziąłem spodnie o rozmiar większy, przez co mam trochę długie nogawki (aż do pięt) i jest luz na kolanach. Miałem obawy, że nowe spodnie mogą mocno uciskać w łydkach i udach, ale na szczęście w tych miejscach jest idealnie. Mogłem wymienić spodnie na mniejszy rozmiar, ale po krótkim namyśle stwierdziłem, że ciut większy rozmiar przyda się w warunkach tęgiego mrozu; wówczas dodatkowa warstwa bielizny termoaktywnej zawsze mile widziana.
Po pierwszej godzinie jazdy
Standardowo rozruch w zimowych aurach nie należy do przyjemności, ale po kilku pierwszych minutach rozgrzewki było już całkiem przyjemniej. W przypadku zimnego wiatru chłód był minimalnie odczuwalny, ale nie tak jak w przypadku getrów i spodenek rowerowych. Nie musiałem martwić się o brud / błoto / śnieg, bo mając materiał w stylu “osłony teflonowej”, brud schodził bez większych problemów.
Po godzinie jazdy w niskich temperaturach skóra była delikatnie zaczerwieniona, ale nie podrażniona, jak to bywa po mroźnych wyrypach rowerowych. Delikatny pot był odprowadzany, nie przeszkadzał zbytnio przy zdejmowaniu spodni, a materiał w ciągu kilku godzin w warunkach pokojowych był suchy.
Po 2-3 godzinnym treningu
Kilka sobotnich wycieczek dało do zrozumienia, że spodnie Rogelli dają radę w trakcie parogodzinnych wypraw, ale gdyby jednocześnie padał deszcz i wiał wiatr (skrajne przypadki), to komfort termiczny zostałby poważnie naruszony. Materiał ma ograniczoną zdolność do odprowadzania potu i po kilku godzinach po wewnętrznej stronie czuć wilgoć.
Spodnie na piątkę z minusem
Pomimo większego rozmiaru, spodnie są prawie idealne. Wysoka jakość wykonania, duża odporność na czynniki zewnętrzne, a przede wszystkim duży komfort termiczny to wszystko, co ma znaczenie w jesienno-zimowo-wiosennych warunkach, posiadają wspomniane spodnie, o ile nie jedziemy w wielogodzinnego tripa nad morze / w góry w skrajnych warunkach.
Doczepiłbym się do mniejszej ilości odblaskowych elementów na spodniach, ale to zapewne kwestia gustu.
Niejasna jest kwestia przeznaczenia do jazdy w deszczowe dni. Jedne źródła mówią, że membrana wszyta w przedni panel jest zarówno wiatroszczelna, jak i wodoszczelna, a drugie, że tylko wiatroszczelna. Nie miałem okazji przetestować spodni w tak skrajnych przypadkach, ale ufam, że informacje ze sklepu są poprawne.
Accent Aqua na każdą niepogodę?
Czas na kolejny element ubioru na jesienno-zimowe warunki. Z wyborem kurtki na każdą niepogodę miałem spory dylemat.
Accent Aqua należy do kategorii lekkich kurtek przeciwdeszczowych, ważących tyle, co Grześki. Po spakowaniu zajmują niewiele miejsca w plecaku bądź sakwie podsiodłowej.
Idealna rozmiarówka
Rozmiar XL sprawia, że kurtka idealnie (no prawie) leży na mojej sylwetce. Zadowolony jestem zwłaszcza z długości kurtki, bo zakrywa nerki i zadek, zasłaniając je przed ochlapaniem. Dół kurtki jest zakończony ściągaczami, podobnie jest w rękawach.
Ten model posiada ukryty w kołnierzu kaptur, ale na rozmiar XL to jest trochę mały, przez co nie schowam kasku pod kapturem, a jedynie kaptur pod kaskiem w razie nagłego załamania pogody.
Niezbyt przemyślana konstrukcja kieszeni
Na tyle kurtki standardowo umieszczona jest kieszeń zamykana na rzepy, a jej wewnętrzna ściana jest z materiałowej siateczki. I niestety jest to słabe rozwiązanie; z jednej strony oczekiwałem dwóch oddzielnych komór na telefon i np. klucze, a z drugiej strony, kieszeni zamykanej na zamek.
No i trzeba zapomnieć o wodoszczelności tej kieszeni, co w przypadku godzinnej jazdy w deszczu ma ogromne znaczenie.
Kurtka przeciwdeszczowa to gwarancja sauny
Kurtka przeciwdeszczowa nie jest wyposażona w membranę odprowadzającą pot, co ma istotny wpływ na jej oddychanie (a w zasadzie brak). A to oznacza, że w przypadku nawet ponad godzinnej intensywnej jazdy, należy spodziewać się istnej sauny pod nią. Także zimą, co powinno martwić.
W przypadku codziennych dojazdów do pracy i popołudniowych rundek jest idealna, bo zajmuje mało miejsca w plecaku, a w razie nagłego załamania pogody jest wybawieniem.
Nie ma idealnej kurtki
Do tej pory nie spotkałem się taką kurtką, która w połączeniu wiatrówki i przeciwdeszczówki spełniłaby oczekiwania jako kurtka rowerowa. Prawie każda w przypadku każdorazowej jazdy może generować ciepło pod kurtką (a tym samym pot), co jest całkiem naturalną reakcją organizmu.
Z drugiej strony wolę lekkie kurtki ze średniej półki cenowej, której po zniszczeniu nie byłoby żal wyrzucić. A to dlatego, że taka kurtka jest narażona na ciężkie warunki błotne, drogowe, dowolny brud, którego niestety pralka nie jest w stanie wyprać. Sam doprowadziłem jedną kurtkę do takiego opłakanego stanu (pamiętne jesienne testy obuwia) i jako taka będzie służyć do zajechania w ciężkich warunkach.
Podsumowanie
Zdaję sobie sprawę, że temat zimowego ubioru jest rozwojowy, mocno subiektywny, ale jeszcze nie skończyłem testów różnych rozwiązań. Wiem, że za niecały miesiąc przywitamy się z wiosną, ale wyżej opisane elementy ubioru sprawdzą się również w początkowej fazie wiosny, zwłaszcza w okolicach Wielkanocy.
na rower jesienia i zima - testowanie na mtb
To jeden z najdłuższych testów, jakie opublikowałem na blogu i dlatego cieszę się, że dotarliście do podsumowania. Wiem, nie było łatwo Wam to wszystko czytać, skoro nie mieliście okazji pomacać osobiście prawda?
I na koniec taka uwaga.
Każdy z nas ma inną przemianę materii, poziomy komfortu termicznego. Eksperymentujcie z ubiorem na chłodne i zimowe dni, dopasowując je do swoich wymogów. Niekoniecznie muszą to być rzeczy z mojej subiektywnej listy i też nie musimy wydawać fortuny na odzież rowerową.
na rower jesienia i zima
Zacznijcie od najtańszych, najprostszych rozwiązań, ale zagwarantuję, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, znaczy się kolejnych pozytywnych zwariowanych doznań jesienią i zimą.