Stałem się posiadaczem małego kundelka - znaczy się Kindle. Wreszcie mogę zacząć czytać e-booki zakupione wcześniej w ramach różnych promocji eKsięgarni. Początkowo podchodziłem sceptycznie do tego zakupu, ale im więcej czytam, tym bardziej rozumiem magię takiego urządzenia.
Niewinny początek
A zaczęło się od jednej książki ↗, upolowanej na upolujebooka ↗, które wysłało mi alert o obniżce ceny. Następnie książkę wrzuciłem w wersji mobi na telefon i zacząłem czytać.
[caption id=“attachment_4337” align=“aligncenter” width=“772”] Screen maila z upolujebooka, informującego mnie o obniżce ceny. Moim zdaniem, warto z takiej uslłgi korzystać
Niesamowicie mnie to wciągnęło, ale niestety telefon miał w sobie za dużo rozpraszaczy, przez co często byłem brany za osobę uzależnioną od smartfona. I tak dojrzałem do zakupu eczytnika. A propos książki, to trafiłem na nią dzięki recenzji na pracujzwinnie.pl ↗
Pierwsze zetknięcie z eczytnikami miałem w trakcie szpitalnych badań ↗, podczas których przeczytałem 2 książki z serii Marines, ale nie mogłem znaleźć dobrych źródeł, skąd mógłbym nabyć kolejne pozycje z tej serii.
https://www.instagram.com/p/8h7VRbBG18/ ↗
Nieco rozczarowany tym faktem, odpuściłem temat zakupu czytnika.
Wielki comeback
Sprawa wróciła w Nowy Rok, kiedy to pojawiły się potężne obniżki cen na Ebookpoint ↗ oraz zupełnie przypadkowo natknąłem się na obniżkę ceny Kindle, a konkretnie modeli PW3 ↗ i Touch 2014 ↗. Oczywiście, przez chwilę zastanawiałem się czy w ogóle warto kupić czytnik na Amazonie, gdy istnieją dobre alternatywy za mniejsze pieniądze z dużo większymi możliwościami.
Jednakże rozmowy z posiadaczami czytników utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie ma po co kupować kolejnego kombajnu multimedialnego - nie chcę, aby urządzenie kusiło mnie swoimi dodatkowymi możliwościami, które będą mi zbędne, a mimo to, będę tracił na nie czas. Podstawowym zadaniem czytnika jest po prostu czytanie, wyświetlanie treści książki i takiego urządzenia potrzebowałem. Jedynymi rzeczami, nad którymi warto się zastanowić to możliwość podłączenia czytnika do sieci Wi-FI oraz podświetlenie ekranu.
Z różnych opowiadań wiem, że Amazon ma legendarny program wymiany zepsutego urządzenia ↗ na nowe w ramach gwarancji. No i posiada rozbudowaną infrastrukturę dostarczenia książek - na szczęście nie jest to zamknięty format.
Zamówiłem!
Więc…zrobiłem to, zamówiłem Kindle w niemieckim Amazonie ↗. Wydałem prawie 73 €, co wówczas w przeliczeniu wychodziło coś ponad 306 zł.
[caption id=“attachment*4338” align=“aligncenter” width=“914”] Screen zamówienia z amazon.de - jak widać, niespecjalnie należy się bać interfejsu w jezyku niemieckim
Jest to kwota konkurencyjna w stosunku do polskich źródeł, ale ostatecznie bank odjął z mojego konta niecałe 326 zł - wpłynął na to niekorzystny kurs euro i koszty przewalutowania. Mimo to, wciąż się opłaca, a paczka przyszła po 3 dniach UPSem, bez większych problemów.
[ecko_alert color=“orange”]Pierwszego dnia była blokada na kwotę ok 316 zł, następnego przy rozliczeniu było już 10 zł więcej. Niestety, takie jest ryzyku zakupów w zagranicznych serwisach i możliwe, ze jednym z najlepszych rozwiązań jest posiadania walutowego konta.[/ecko_alert]
Jaki ten Kindle jest?
Kindle 7 to budżetowy czytnik, pozbawiony podświetlenia oraz posiadający mniejszą rozdzielczość w stosunku do nieco młodszego Paperwhite 3. Swoim wyglądem przypomina mój notes wielkości B5, a waga jest nieporównywalnie lżejsza od typowej książki, co uznaję za wielki plus.
[gallery type=“rectangular” link=“file” size=“full” ids=“4322,4327,4323,4321,4325”]
Zanim odpaliłem go pierwszy raz, to przyjrzałem się dokładnie kanciastej matowej obudowie, która posiada tylko jeden fizyczny przycisk - power button. Znalazłem jeden mankament tej obudowy: mimo matowego koloru, zbiera wszelkie ślady - trzeba częściej czyścić urządzenie lub myć ręce za każdym razem, gdy sięgamy po czytnik.
[caption id=“attachment_4324” align=“aligncenter” width=“600”] poza wifi, nic nie trzeba było ustawiać
Włączyłem czytnik, przez dłuższą chwilę trwała pierwsza konfiguracja, następnie dostęp do wifi i po chwili Kindle przywitał mnie po imieniu / nicku, zgłaszając swoją gotowość do pracy. Magia - lubię takie uproszczenie. A resztę poustawiałem wg. rad, które znalazłem na Świecie czytników ↗ - fachowa, kompleksowa wiedza, nie tylko kundelków, ale i innych alternatyw.
Pierwsze wrażenia są jak najbardziej pozytywne, póki co nie znalazłem zbyt wielu mankamentów. Zobaczymy jak dalej będzie przebiegać moja współpraca z tym urządzeniem.
Odrodzenie?
W ten sposób zaczęła się moja przygoda z eCzytaniem. Ciekaw jestem dokąd mnie to zaprowadzi. Nie jestem nałogowym połykaczem książek, zarówno w wersji drukowanej, jak i elektronicznej. Wstyd przyznać, że zdołałem przeczytać aż jedną książkę na rok, aczkolwiek kilka książek mam do skończenia.
Tak, jeśli miałem wybór, to oczywiście wybierałem te namacalne, mający specyficzny zapach, zaś elektronicznych z poziomu ekranu laptopa czy telefonu / tabletu nie potrafiłem przeczytać do końca, często posiłkowałem się drukowanymi materiałami.
[caption id=“attachment_4339” align=“aligncenter” width=“600”] Na razie tak wygląda moja biblioteka ;-) Skromnie ale jak tylko przeczytam jedną, rozejrzę sie za kolejnymi.
Czasy się zmieniają, drukarka dawno temu poszła na złom, a ja powoli mam wszystkiego dość. Mam na myśli natłok informacji, wydarzeń we współczesnym świecie, więc szukam realnej alternatywy, żeby robić sobie ’wakacje’ od wszelkiej internetowej działalności. Podobnie pisał Jarek ↗ w Offline ↗.