Właśnie uświadomiłem sobie, ze blog od dłuższego czasu nie został zaktualizowany i bynajmniej nie chodzi o jego techniczne aspekty. Ale nie był to czas stracony, zmieniłem kilka nawyków.
Po pierwsze - praca
[caption id="" align=“alignnone” width=“2000”] Prawie wzorcowe środowisko
Generalnie nie narzekałem na brak pracy po godzinach, które pozwoliły mi na dalszą ekspansję wiedzy o nowych rozwiązaniach, których bez liku było w ostatnim czasie. Od dłuższego czasu w Pockecie ↗ lista rzeczy do sprawdzenia robiła się coraz co dłuższa i .. trzeba było temu zapobiec.
Współpracowałem z kilkoma osobami zdalnie i taka praca wiele mnie nauczyła. Co prawda, kosztowała większość wolnego czasu (w tym rowerowego) ale w zamian jestem bogatszy o kolejne doświadczenia zawodowe. Zdalna praca to zupełnie inna bajka w stosunku do tej, którą mam na codzień - o tym w późniejszym czasie w odrębnym temacie.
Po drugie - systematyczność
.. i efektywność. Czyli coś, co zawsze u mnie kulało. Nie mam myśli takich spraw jak płacenie rachunków, oddanie raportów itp, ale o zadaniach stworzonych przeze mnie bądź zleconych przez inne osoby. Pamieć bywa zawodna i w pewnym momencie przestałem kontrolować zarówno zadania jak i kalendarz.
Pamiętacie może moje podejście do digitalizacji domowego biurka ↗, gdzie po generalnym remoncie w domu postanowiłem zabrać się porządkowanie swoich spraw. I w podsumowaniu ↗ wspomniałem o metodyce Zen To Done ↗ jako niezwykle uproszczoną i dobrą odmianę wobec GTD. GTD przerażało mnie złożonością ale gdy wpadłem na blog Sylwestra Kozaka ↗ i jego podejścia ↗ do GTD, postanowiłem rozpocząć “romans” z dwoma metodykami.
Po trzecie - Zadania
[caption id="" align=“alignnone” width=“685”] O. czyżby urlop?!
I za sprawą Sylwka (jeśli mogę tak odmienić) postanowiłem zapoznać się z dedykowaną platformą do listy zadań - Todoist ↗. I wiecie co? od czasów anyDo i jemu podobnych, rzadko kiedy aplikacja tego typu mnie tak zainspirowała. Szerszy opis z pewnością pojawi się na blogu.
I tak, po zakończeniu okresu darmowego premium, postanowiłem wykupić usługę na rok - kosztowało mnie jakieś 99 zł? Bez wątpienia opłacało się.
Po czwarte - Rowerowa pasja
[caption id="" align=“alignnone” width=“1024”] Wieczorny trening
Intesywność rowerowych treningów w ostatnich dnia dużo zależała od pracy (punkt pierwszy) ale także od warunków pogodowych. To mi uświadomiło, że nie będę miał tyle wolnego czasu jak kiedyś, gdy w jednym miesiącu przejechałem ponad 1000 km.
Ale nie ma nad czym tak rozpaczać, bo takie życie mi jak najbardziej odpowiada - zwłaszcza będąc w szczęśliwym związku. I nie zamieniłbym się na takiego Szymonbajka.
Aczkolwiek po przeczytaniu artykułu o porannych i wieczornych treningach ↗ u Łukasza ↗ to zacząłem sie zastanawiać, czy czasem warto zaryzykować i zmienić swoje treningi po pracy na poranne przed pracą? Jest to warte zastanowienia - tym bardziej ze… często po pracy człowiek jest zmęczony a dni coraz dłuższe i cieplejsze (no ok, wietrzne też).
Nie wiem czy zauważyliście ale większośc prosów (tzw. zawodowi kolarze ale też wysoko zaawansowani amatorzy) używają stravy ↗ do zbierania danych o swoich treningach czy wycieczkach.
Nie bez przyczyny pisałem o Stravie jako rowerowym fejsbuku, konkurencji wobec przereklamowanego Endomondo ↗. Tym bardziej cieszy mnie fakt, ze coraz więcej znajomych pojawia się w pomarańczowym serwisie i rywalizujemy na wyniki (tzw. wirtualna rywalizacja), zdobywając KOMy (king of mountain) na segmentach.
No i oczywiście kolejne zabawki małe czy duże ale o tym wkrótce.
Po piąte - weekend
W końcu wymarzona przerwa na rowerowe kręcenie, z dala od codziennych obowiązków. Lista TODO wyzerowana, rzeczy spakowane i tylko dojechać do miejsca docelowego - tym razem Szklarskiej Poręby. To będzie moje trzecie podejście do górskich zmagań na rowerach ale to po prostu uwielbiam.
Wypoczynek przyda się każdemu, czego życzę wszystkim. Ja wracam w maju :)