Kiedyś czerwiec kojarzył mi się z szczęśliwym zakończeniem szkoły a zajebistymi wakacjami / wyjazdami / etc. Dziś, niby to normalne, to jednak największa zmora studentów czyli SESJA. Trzeba przyznać, że pogoda w tym roku współgra z kalendarzem egzaminów, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Natomiast współczuje koleżankom i kolegom, którzy mają w plecy przedmioty z poprzednich semestrów, ponieważ jestem świadkiem dezintegracji z młodszymi rocznikami w ustaleniach terminów - akurat w moim przypadku, pani starosta pracuje wręcz wzorowo, natomiast starosta z niższego roku wydaje się być kretynem i penerem. Cóż, nie wszystko jest złote prawda? Ostatnie 2 tygodnie czerwca to sesja, choc muszę przyznać, że ten semestr wyjątkowo był ciekawy i raczej nie powinno być problemu z zaliczeniem (tfu tfu).
Przy okazji powodzenia !!!