Z powodu deszczowej pogody nie miałem żadnego planu na dłuższą niedzielną przejażdżkę. Niestety, jak tylko wyszedłem z domu, to siąpił deszcz, z drugiej strony pomyślałem:
Skoro już na zewnątrz jestem, to zrobię te 10-20 km dla zdrowia.
Potem było 30 kilometrów, 50 kilometrach i zatrzymałem się na prawie 60 - ponad 2 godziny fajnej jazdy w deszczu.
Tak “zapędziłem się”, że trafiłem na … Przystanek Alaska ↗.
Trochę to mnie zaskoczyło. W tych okolicach byłem już nie raz (szczególnie że jest świeży asfalt) i nie kojarzę tak fajnie zrobionego przystanku.
Dalsza droga upłynęła spokojnie, choć jak tylko zmieniłem kierunek jazdy, to odczułem mocny boczny wiaterek. Boczny wiaterek + Deszcz to niezbyt fajna kombinacja, ale mimo wszystko zaliczona niedziela.
Tylko te łosie takie dziwne:
Ps: zdjęcia są też na moim pixelfedzie ↗