Ostatnio zacząłem robić porządki z wszelkimi powiadomieniami i wydarzeniami. Zajrzałem również do webowego Kalendarza Google i przeraziłem się zastanym tam widokiem. Nie, nie mam myśli dodanych tam przypomnień / zaplanowanych wydarzeń, a tylko (i aż) interfejsu użytkownika, który pozostaje bez zmian od kilku(nastu) lat.
Halo Google - co z Material UI?
Niezbyt często korzystam z webowej wersji kalendarza Google, a częściej operuję na nim z poziomu androidowej aplikacji, którą można za darmo pobrać ze sklepu Google Play. Jak najbardziej jest to zgodne z trendem, potwierdzającą się coraz ważniejszą rolą aplikacji mobilnych - wiem, Ameryki nie odkryłem.
Sam Kalendarz może i ma przyjazny w użytkowaniu UI, ale daleko jest mu do powiewu świeżości, jakim jest Material UI ↗, do którego dawno temu się przyzwyczaiłem. Gmail także boryka z tym problemem, ale inżynierowie przygotowali alternatywne rozwiązanie w postaci Inbox By Google ↗, zgodnie z ideą i funkcjonalnością wspomnianego wyżej Material UI.
Mam nadzieję, że myślicie nad tym, jak to zmienić, prawda?
Halo Google - nie za dużo tych autonomicznych usług?
Nie wiem, jakim problemem jest Inbox dla Gmail (albo odwrotnie), ale między tymi dwoma serwisami a innymi istnieją kolejne problemy, z którymi Google nie radzi sobie zbytnio i brakuje pomysłów na rozwiązania. Klasycznym przykładem jest wieloletnia egzystencja Google Photos obok starszej i znanej Picasa Web - niby podobna funkcjonalność, ale jednak opłacalne było tworzenie czegoś od nowa.
Do czego zmierzam? Chciałem podkreślić brak użytecznych rozwiązań, które sprawiłyby, że kalendarz Google byłby bardziej praktyczniejszym narzędziem. Np. gdy w inboksie ustawię przypomnienie o przeczytaniu maila za jakiś czas, to automatycznie taka pozycja powinna pojawić w Kalendarzu. I tak samo w przypadku ustawionych zadań z Google Keep.
Brakuje korelacji między serwisami / usługami Google.
Sunrise Calendar bliski ideału organizer - szkoda, że padłeś
Pamiętacie Sunrise Calendar?
Fantastyczny organizer, który doskonale działał zarówno na Androidzie jak i w przeglądarce, będący uniwersalnym miejscem, skupiającym wydarzenia z różnych źródeł, takich jak Todoist ↗, Google Kalendarz, Github ↗ czy Trello ↗ - nawet fejsbukowe przypomnienia o zbliżających czyiś urodzinach były prezentowane w świetny sposób.
[caption id=“attachment_5130” align=“aligncenter” width=“3400”] źródło: phandroid
Niestety dni tego projektu przejętego przez Microsoft były policzone i tak we wrześniowym wpisie ↗ na blogu twórców został oficjalnie uśmiercony, a całość wcielona do nowego (?) Outlooka ↗.
Przejście do Outlooka dla kalendarza byłoby tym czym jest strzelanie do muchy z armaty, a takie rozwiązania średnio mnie interesują. Ale postanowiłem sprawdzić jak to działa w Outlooku (web i appka w10).
[gallery type=“rectangular” link=“file” size=“full” ids=“5127,5128”]
Niestety nie widzę nic, co by wskazało na udaną integrację.
Szkoda Sunrise, spoczywaj w spokoju.
I po co mi kalendarz w androidzie?
Mając Todoist ↗, z którego na bieżąco korzystam i bez którego nie wyobrażam sobie zarządzanie zadaniami, dochodzę do wniosku, że wszelakie kalendarze w smartfonie nie mają racji bytu.
https://bobiko.blog/2015/12/aplikacje-w-roku-2015/ ↗
Todoist zarówno na smartfonie jak i w przeglądarce zachowuje się tak samo; jest mocno intuicyjny i inteligentny (np. ostatnio wprowadzili Smart Schedule ↗ - czego może zazdrościć Gigant.
[caption id=“attachment_5134” align=“aligncenter” width=“4000”] todoist - lista zadań
To jest odpowiedz na to, jak bardzo nieogarnięte są usługi Google, które dublują mniejszą lub większą funkcjonalność, charakterystyczną dla większości, ale jednak nie ma między nimi powiązania, możliwości współdzielenia danych miedzy sobą.
Co musi Google zrobić ze swoim kalendarzem? Przede wszystkim odświeżyć interfejs oraz jego usabilty.
[ecko_alert color=“orange”]Nie muszę wspominać, że Todoist + IFTTT ↗ to olbrzymi zestaw narzędzi, integrujący się z różnymi serwisami?[/ecko_alert]
[ecko_alert color=“blue”]Twórcy Kin ↗ poszli o krok do przodu i stworzyli swój projekt na wzór Sunrise’a - więc nie tylko ja go opłakuję.[/ecko_alert]