Wczorajsza decyzja VW ma ogromne znaczenie dla Wrześni i okolic, która zmieni na zawsze jej oblicze dotychczas kojarzone z Tonsilem i Dziećmi Wrzesińskimi. Cieszę się z nowej ery, której będę świadkiem, ale mam obawy, czy zbyt euforystycznie nie podchodzimy do największej inwestycji z branży automotive?
Co oznacza dla nas?
Jestem Wrześnianinem od urodzenia i po dzień dzisiejszy mieszkam na terenie gminy. Decyzję VW przyjmuję z pewną radością.
Jest to ogromna szansa dla Wrześni, ostatnimi czasami stoi gospodarczo (nie licząc inwestycji Hindusów i paru mniejszych), stając się sypialnią dla Swarzędza czy Poznania. Taki wizerunek regionu to jest zawsze wartość dodana dla regionu, który został zauważony przez potentantów spożywki czy fastfoodowych (myślę o McDonalds). Rzeczywiście przyszłość rysuje się w nieco lepszych kolorach, ale zanim dojdzie do wyjazdu pierwszego Craftera, czeka wiele wiele ciężkiej pracy, ciężkich decyzji i utrudnień dla lokalnej społeczności. Przede wszystkim gmina (i chyba też starostwo) zobowiązało do wyłożenia ponad 6 mln zł na inwestycje własne w ramach inwestycji VW. Drogi dojazdowe, uzbrojenie terenu, nowe drogi dla mieszkańców, media i komunikacja. Może w końcu ruszy temat obwodnicy dla Wrześni z północy na południe, wałkowany od kilkunastu lat przez polityków zarówno regionalnych jak i krajowych czy europejskich.
Do tego dochodzi konieczność budowy nowych mieszkań, osiedli dla pracowników nowego zakładu – już w tej chwili brakuje mieszkań, ceny zapewne skoczą ostro w górę (korzystnie dla posiadaczy ziem czy domów, niekorzystnie dla obecnych najemców). Mowa jest o ponad 2-3 tysiącach pracowników, nie tylko z terenu wrzesińskiego ale także z pozostałych regionów Wlkp. Zatem jest to wielkie pole do popisów dla rodzimych deweloperów, firm gastronomicznych czy hotelarskich.
No i w końcu jest nadzieja na przywrócenie połączenia kolejowego między Jarocinem, a Gnieznem, która do niedawna była jedynym środkiem lokomocji dla mieszkańców. Nadmienię, że to właśnie ta linia, która łączy się z torami relacji Poznań – Warszawa była jednym z głównych argumentów za inwestycją.
O ile mieszkańcy i pracownicy firm z regionu wrzesińskiego mogą być z tej decyzji bardzo zadowoleni, o tyle pracodawcy mają poważny orzech do zgryzienia. Ilekroć było słychać o wykorzystaniu pracowników na śmieciowych umowach za najniższą stawkę pod groźbą utraty pracy i przyjęciu innych chętnych, o tyle pracodawcy muszą się liczyć z ogromnymi rotacjami zasobów ludzkich oraz koniecznymi inwestycjami pod postacią podwyżek czy płatnych szkoleń nowoprzybyłych pracowników.
Boję się zmian
Póki co, trwa od kilku tygodni totalna wyrzynka drzew i krzaków, zmieniając raz na zawsze okolicę do takiego stopnia, że czuję się obco. Ogólnie nie boję się zmian, raczej jestem otwarty na nowe wyzwania, ale jeśli dotyczy to sfer prywatnych, zwłaszcza tak bliski memu sercu, wywołuje we mnie bojaźń przed zmianami. A tych będzie bez liku, choćby napływ ludzi, dużo utrudnień na drogach czy hałas, który będzie miał tragiczny wpływ na miejscową (a jednak) faunę.
Pamiętam, jak rok temu protestowaliśmy przeciwko budowie nowych ferm norek, które byłyby szkodliwe dla otoczenia, nie wspominając o zapachu czy tykającej bombie ekologicznej (skażenie pól, połączeń wodnych). Czy tego samego nie powinniśmy się obawiać w przypadku inwestycji VW? Oczywiście, mamy do czynienia z innym kalibrem inwestycji, zupełnie inne standardy budowy itp, ale strach pozostaje.
Cierpliwie czekać
Oczywiście, nie mogło zabraknąć krytyków, którzy stwierdzą, że inwestycja to kolejny cichy rozbiór Polski, w końcu Września zamieni się w powrotem w Wreschen. I jakby nie patrzeć, Dzieci Wrzesińskie, walczące w 1901 roku, przewracają się w grobach. No i te oświęcimskie hasła: Arbeit macht freit – pozostawię to bez komentarza.
Nie ma co popadać w skrajności, a jedynie uzbroić w cierpliwość, śledząc zmiany, jakie będą zachodzić we Wrześni, w końcu jest nadzieja, że skończą się śmieciowe umowy, pracownicy będą otrzymywać godne płace.
Może nie będzie to Eldorado, jak to sobie ktoś ubzdurał ale na pewno lepsze to, niż ciągłe wspominanie o Tonsilu.
Hałasu bym się tak bardzo nie obawiał. Tzn. w czasie budowy na pewno będzie w okolicy głośno, ale później nie powinno być tak źle. Przez 4 lata pracowałem na CNC w zakładzie zajmującym się odlewaniem i obróbką stali i aluminium – głównie na potrzeby przemysłu samochodowego. I o ile w środku trzeba było do siebie krzyczeć, to stojąc przed budynkiem panowała prawie idealna cisza. A to nie był jedyny zakład w okolicy, bo znajdował się w naszej podmiejskiej strefie przemysłowej. Kilka (może koło 10) wielkich zakładów (obróbka metali, drewna, plastiku), a dookoła las. I było tam naprawdę cicho :)
A z tymi norkami udało się Wam zatrzymać inwestycję?
Czas pokaże, jak będzie z tym hałasem, bo być może przesadzam.
Z inwestycją norek udało się zatrzymać, w sumie dzięki przypadkowej kontroli w innych zakładach należących do niedoszłego inwestora. Podobnie jak zupełnie przypadkowo dowiedzieliśmy o planowanej inwestycji, o której nikt nie raczył poinformować lokalną społeczność Sprawa się rypła z powodu nieczystości, więc włodarze z gminy ocknęli i wycofali decyzję.
Gdzie dokładniej ma stanąć ta fabryka?
źródlo: http://nowawrzesnia.pl/index.php/aktualnosci/item/915-dzien-z-volkswagenem-w-obiektywie-galeria
Dopiero teraz miałem możliwość poszukanie, gdzie to. Faktycznie infrastrukturalni to fajne miejsce na takie inwestycje.
Ale czy dla pracowników będzie przyjazne? Jeśli chcą korzystać w kolei, to czy to samo zaproponują również swoim pracowniku i przy strefie powstanie nowy przystanek kolejowy?
Najpierw zacznijmy od tego, czy rzeczywiście ruszy linia kolejowa, którą całkiem niedawno odcieli od życia ;). A tworzenie przystanku nie powinno być wielce trudnym zadaniem – wszystko okaze sie w czasie, bo są propozycje zeby tworzyć stację obłaczkowo ale odbędzie się kosztem pobliskiego Chwalibogowa.
Akurat ja nie widzę, czy linia jest używana czy zawieszona. Ale jeśli VW jako atut wybrał tą lokalizację ze względu na linię kolejową, to na pewno jest zdatna do transportu towarowego.
Co do nowego przystanku, to zawsze się da, przykładem jest Kraków Biznes Park w Zabierzowe. A co to czy to będzie kosztem Chwalibogowa, to nie koniecznie. Jak jak kiedyś się pytałem o przypadek Krakowski (powstanie przystanku Złocień), to była mowa iż przystanki nie mogą być częściej niż co 500m, ale to jest linia magistralna.
Wiadomo, ze się da ale wszystko zalezy od dobrej woli zarządcy torów. z tym bywa różnie, o czym świadczą dotychczasowa działalnośc na tym obszarze, ograniczająca do wyburzenia starych budynków.
Owszem linia ta jest jak najbardzie zdatna na ruch towarowy ale wymaga modernizacji miedzy gnieznem a jarocinem, (http://pl.wikipedia.org/wiki/Linia_kolejowa_nr_281)
Nie koniecznie samego zarządczy, ale i też inwestora. Chyba o tym pisałem powyżej, ale w Krakowie inwestor klastra biurowców sam od siebie zbudował przystanek kolejowy. W Warszawie jak pamiętam jakiś developer.