Jak zapewne zauważyliście, wiele ostatnio słychać o polskiej blogosferze, a właściwie tej mainstreamowej, w gwiazdorskiej obsadzie. M.in.: stało sie to za sprawą wpisu ↗ tej blogerk ↗i, opisującej przygody z Nikonem, przy okazji wywołujący niezłe poruszenie w polskim social media. Jeszcze wcześniej, zajrzałem do opuszczonego przeze mnie czytnika RSS, z którego wyłania smutny widok - ponad połowa obserwowanych pozycji albo przestała pisać bądź w najlepszym przypadku zmieniła totalnie tematykę, zmieniając przy okazji adres www ↗. Pytanie dokąd ta cała blogosfera dąży? Czy to jest jej schyłek czy raczej dojrzewa i najlepsze przed nią?
Segritta vs Nikon
Segritta słusznie wystawia karnego kutasa / penisa przedstawicielowi marki Nikon w Polsce za totalny brak komunikacji między klientką a nimi, a już totalnie brak dotrzymania ustnej umowy, do jakiej doszło w trakcie rozmowy telefonicznej. W ramach rozmowy ustalono, że podejmą się serwisu naprawczego za darmo. W gruncie rzeczy, byłaby to świetna reklama, bo w końcu Segritta to znana blogerska marka. Resztę historii doczytajcie ze zrozumieniem na jej blogu ↗. Trzeba mieć tupet, żeby po ponad 2 miesiącach odezwać się, nie z przeprosinami, a z informacją, że nie są w stanie opłacić naprawy aparatu ale… co najwyżej mogą pomóc przy wyborze nowego. Jawna kpina, czyż nie?
Kryzys powyższy obnażył kilka wad z polskiego blogerskiego grajdołka, co bardzo fajnie opisała Hatalska w “Jestę blogerę czy Jestem blogerem ↗”. M.in wspomina o rozszczeniowej podstawie blogerów wobec firm, oferujacych współpracę oraz przy okazji niezobowiązujące prezenty (co uznaje się to za brak szacunku, gdyż oznaczałoby to, że bloger jest sprzedajny). Trudno nie wspomnieć o kryptoreklamach i szantażach - w końcu najlepsi posiadają status uznanej marki w Polsce. W każdym razie odsyłam Was do jej wpisu ↗.
Sytuacja jest dość rozwojowa i warta wielotygodniowej obserwacji, gdyż jak do tej pory druga strona nie zareagowała. Być może robiąc dobrze, gdyż przeczeka całą podnietę i na spokojnie ubije jakiś interes - mam nadzieję, że nie jest to kryptoreklama. No właśnie, jaka jest pewność, że dana sytuacja miała miejsce? Czy może jest to celowa zagrywka pijarów? I dlatego podzielam obawy Macka ↗ (rzetelna współpraca między blogerem, a firmą, weryfikacja zobowiązań, komplikacja procedur na wypadek np. zatajonej współpracy z konkurencją etc.), o czym też pisze wspomniana Hatalska. A Paweł zadał słuszne retoryczne pytanie ↗, czy nam jako blogerom, się w dupach nie poprzewracało.
Porządki w czytniku
W miniony wtorek w Poznaniu odbyło się pierwsze spotkanie poznańskich blogerów - BLOGtey ↗. Niestety z pewnych względów nie mogłem w nim uczestniczyć i bardzo tego żałuję. Cóż następnym razem. I właściwie w rozmowie z Anią z Poznania ↗, doszedłem do wniosku, że nadszedł czas na uporządkowanie burdelu, jaki powstał w czytniku RSS.
Zapewne zadacie pytanie, po co mi czytnik, skoro obecnie to fanpejdże pełnią rolę kuriera w dostarczaniu treści z blogosfery. Macie racje, przeważnie tak jest, ale to dla mnie marnotrawstwo cennego czasu, zwłaszcza w godzinach pracy - wtedy co najwyzej mogę skomentować. I poza tym RSS to sama wygoda, zwlaszcza gdy się korzysta z takich dodatków jak Feedly i Pocket oraz Evernote do zaznaczania odpowiednich fragmentów.
Wróćmy do meritum. Dwa dni temu poświęciłem cały wieczór na przegrupowanie całego katalogu obserwowanych blogów. I w ten sposób wyleciało ponad 30-40 pozycji, dodanych na przestrzeni kilku lat - wiele z nich miało status obiecującujego, dobrze rokującego bloga / serwisu a skonczyło się na … kilku wpisach i braku weny twórczej.
Z drugiej strony, gros autorów postanowiło zrestartować blogi lub zacząć od nowa pisać od nowa. Przykłady?: Konradpisze.pl, ZeroZeroSiedem ↗ Pawła Lipca, Szósta Trzydzieści ↗ Partyzanta, kończąc na Zombie Samurai ↗ Pawła Opydo. Jak widać, na brak ciekawych artykułów i powodów do komentowania nie można narzekać :). Zaś technologicznie jest dość różnie, ale najważniejsze, że dostosowane sa do różnorodnych urządzeń, zgodnie z ideą Responsive Web Design.
Nowe blogi, nowe wyzwania
Jako, że natura nie znosi próźni, wolne miejsca szybko uzupełniłem kilkoma pozycjami, zwłaszcza z poznańskiego podwórka. I muszę przyznać, że niektóre bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Zatem na brak ciekawych artykułów narzekać nie powinienem, zwłaszcza przy dłuższej przerwie śniadaniowej w firmie.
Blogerski grajdołek dynamicznie się rozwija, powstają nowe marki, bardziej lub mniej znane. Wraz z nimi zaś nowe problemy, które należy na bieżąco rozwiązywać. Kryzysy, takie jak z Nikonem, będą zdarzać się bardzo często, zwłaszcza że wiele z nich poszło na współpracę z kilkoma przedstawicielami tejże blogosfery. Nikon, Panasonic, Nokia czy Samsung a nawet niegdyś LG (tak, ja wygrałem telefon). Boję się jednego - utraty wiarygodności, którą łatwo stracić, a wizerunek ciężko odbudować.